Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Oko Jelenia. Droga do Nidaros - Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka słów
Lublin 2008
Cykl: Oko Jelenia, tom I
Oprawa: miękka
Liczba stron: 399
Ilustracje: Rafał Szłapa
ISBN: 978-83-6050-67-0



Zaczyna się jak u Hitchcocka. W dodatku nie od trzęsienia, lecz od całkowitej zagłady Ziemi. A potem… napięcie wciąż rośnie. 
Występują:
* Kosmiczni Nomadzi, którzy rąbnęli 5 milionów książek razem z opakowaniem, czyli gmachem Biblioteki Narodowej
* Przypadkowi turyści przeniesieni w czasie, ze swoich światów wrzuceni na dno średniowiecznego slumsu. Muszą przeżyć. I wypełnić misję – odnaleźć Oko jelenia. A najpierw ustaliwszy, co to, u diabła, jest!
* XVI-wieczni hanzeatyccy kupcy z duszą wojowników i explorerów.
Zapinamy pasy. Biuro Podróży Pilipiuk Travel zaprasza na kolejną wyprawę w czasie i przestrzeni. W programie: survival na lądzie i morzu, akcja do utraty tchu.

Tymi słowami zachęca nas tylna okładka pierwszego tomu sześcioksięgu "Oko Jelenia". Czy można nie ulec, jeśli dodamy do tego piękną oprawę graficzną w wydaniu Fabryki słów i nazwisko autora, które jest żywą reklamą każdego spłodzonego przez niego tekstu? Chyba nie można...
Zacznijmy jednak od początku, tak po Bożemu. Podróż z Pilipiuk Travel zaczyna się... właśnie od kompletnej i absolutnej anihilacji Ziemi, która weszła (jak to możliwe, że nikt tego wcześniej nie zauważył???) w kontakt z rojem meteorów antymateryjnych. No to jazda! Nie ma już naszej planety, bo co z tego, że jeszcze niby jest, skoro bez wątpienia za parę godzin zmieni się w bryłę lodu i taka pozostanie przez najbliższe kilka milionów lat? Jeśli dobrze pójdzie, bo może nawet i dużej. Kto liczy teraz na jakieś cudowne ocalenie w stylu "Armageddonu, czy innego hollywoodzkiego "dzieła" ten się przeliczy. Przyjmijcie do wiadomości – Ziemi nie da się uratować! Koniec! Kaput! Amen!
O czym więc tu pisać, skoro nie ma czwartej planety od Słońca? Otóż pojawiają się niespodziewanie pewne dziwaczne stworzenia z kosmosu, a właściwie to jeden ich przedstawiciel, zwany Skratem. Porywa sobie gmach Biblioteki Narodowej w Warszawie, razem z całym jej księgozbiorem. przyuważają to natomiast dwaj warszawiacy – nauczyciel informatyki i uczeń liceum. Cóż zrobią? Ano, trzeba się ratować! Za jaką cenę? Zgodzą się zostać niewolnikami owego Skrata, byleby tylko przeżyć. No i tu zaczyna się właściwa historia, która ciągnąć się będzie przez całe sześć tomów. W końcu wiemy dobrze, że drogi do domu nie ma. Nie ma powrotu – czas i miejsce, do którego trafią nasi współcześni bohaterowie staną się ich codziennością i będą się z tym musieli pogodzić...
Gdzie się znajdą? Jest Anno Domini 159, gdzieś w Norwegii. Marek, nauczyciel, budzi się nagle i... rozmawia sobie z łasicą. Trochę go to z początku dziwi, ale jakoś dość szybko sobie z tym problemem radzi. Podobnie nie będzie miał większych problemów z tym, że rozumie obce języki, a nawet całkiem biegle się nimi posługuje. Gdzie jest Staszek? Nie ma... Może nigd nie będzie. Nie wiadomo. Za to Ina, łasica, która też jest niewolnicą Skrata, przekazuje mu zadanie do wykonania – udać się do Nidaros (gdziekolwiek to jest), odnaleźć Alchemika Sebastiana (ktokolwiek to jes) i następnie Oko Jelenia (cokolwiek to jest). Wow! Więcej niewiadomych, niż informacji. Jest jeszcze coś – gdzieś w jakiejś jaskini nieopodal ktoś na niego czeka. To mówiąc, Ina znika, zapowiadając, że zjawi się, by go z zadania rozliczyć.
Rzeczywiście, na Marka czeka Helena, szlachcianka, którą Skrat w ostatniej chwili wyrwał z kozackich rąk w czasie powstania styczniowego. Jak dogada się informatyk z XXI wieku z taka dobrze ułożoną panienką z czasów zaborów i zrywów narodowościowych? Początkowo to mala katastrofa, ale że Hela okazuje się nad wyraz inteligentna, dojrzała i co chyba najważniejsze – ma otwarty umysł – sytuacja się polepsza. No dobrze, by się polepszyła, gdyby nie zostali brutalnie rozdzieleni. Przez kolejne około trzysta stron będziemy śledzili ich przygody symultanicznie.
O fabule nic więcej. Przeczytacie, poznacie, spodoba Wam się. teraz kilka słów o innych kwestiach. Bohaterowie. Ciekawi, choć trudno powiedzieć, że nietuzinkowi. Raczej zwykli przedstawiciele swych czasów. Marek – nie potrafiący rozpalić ognia bez zapałek, Staszek, który ie bardzo lubił szkołę, Hela – dobrze wychowana panienka ze szlacheckiej rodziny, która – jak na takową przystało – pragnie wyzwolenia swej uciemiężonej pod zaborcą Ojczyzny. Ot, nic nadzwyczajnego. i to właśnie jest fantastyczne u Pilipiuka. Ponieważ możemy się z tymi ludźmi identyfikować. Cóż, jak wielu z Was potrafi rozpalić ognisko za pomocą krzesiwa, umyć się dobrze bez mydła i skombinować sobie jako taki przyodziewek, miejsce do spania i – choćby i sezonową – robotę, ie mając doświadczenia, funduszy i znajomości? Ja nie umiem. Ok – maja pewne dość znaczące udogodnienie. W trakcie akcji przywracania im ciał, czy jakkolwiek Skrat to robi, wszczepiono im znajomość obcych języków. Bez problemu więc dogadają się po norwesku, duńsku, czy niemiecku, pojmą modlitwy odmawiane po łacinie, a nawet i po ormiańsku sobie pogawędzą. Bez tego byłoby rzeczywiście ciężko i chyba bardzo nieznośnie. Jeśli dodać do tego pewne wspomnienia, którymi została obdarowana Hela, a które należały do dziewczyny z pewnością urodzonej dobrze pięć dekad od jej śmierci... Ale i tak nie jest łatwo. i to właśnie te potyczki codziennego życia, z którymi przyjdzie im się zmierzyć są najciekawsze, najważniejsze dla kształtowania się ich osobowości, a także całej fabuły.
Powieść biegnie kilkutorowo. jaj już zaznaczyłam w większości Marka i Helenę oglądamy osobno. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że PIlipiuk zastosował bardzo ciekawy zabieg – fragmenty dotyczące nauczyciela informatyki są opowiedziane w narracji pierwszoosobowej. Wyróżniają się dzięki temu, są bardziej osobiste, a jednocześnie dają pewność, że autor tych wypowiedzi, nie zginie. To chyba jedyny pewnik, ponieważ co do reszty bohaterów nie da się niczego przewidzieć – olbrzymi plus. Nie można jednak zapomnieć o tym, że podróżnicy w czasie i przestrzeni to nie jedyne ważne osobistości pierwszego planu – bo o drugim i trzecim nie będę już wspominać. Hanza. Kto coś wie o hanzie? Chyba trochę mało się o niej uczyliśmy na lekcjach historii. Jak zresztą zauważa Pilipiuk w jednym z dialogów – historycy uwielbiają bitwy, wojny, wodzów i krew, a rzadko opowiadają o zwykłej codzienności, która była udziałem miliardów ludzi. Prawda. Cóż więc z tą Hanzą? Mamy Mariusa Kovalika i Petera Hansavritsona. dzięki nim poznamy politykę i gospodarkę ówczesnego świata, a jednocześnie dowiemy się odrobinę więcej o tajemniczym Oku Jelenia. Jednakże nie liczcie na to, że ci dwaj panowie wniosą wiele w pierwszym tomie – jestem przekonana, że Autor zostawia ich sobie na deser i smakowicie nas jeszcze zaskoczy. wszakże przed nami jeszcze pięć tomów sagi.
Świetne są fragmenty, w których Staszek próbuje wymyślić biznes, pozwalający naszym bohaterom przeżycie (najlepiej na dobrym poziomie) i wprowadzenie unowocześnień w codziennym życiu szesnastowiecznej ludności. Nie bawimy się w żadne zasady dotyczące niezmieniania historii. Żadnych efektów motyla, paradoks dziadka, ani nic takiego. Na szczęście, bo to by mogło być nudnawe. Bohaterowie zdają sobie sprawę, że ich przyszłość nie istnieje. Świat, do którego trafili nie jest jakąś przeszłością – to ich tu i teraz. Możemy ja nazwać alternatywną historią. a więc to oni ja współtworzą, dlaczego więc nie wykorzystać wiedzy, która posiadają? Nie zbudują reaktora atomowego, ani nawet kolei żelaznej, ale takie rzeczy, jak mydło, czy wełniane swetry we wzory może by się sprawdziły? Dyskusje są zabawne i na poziomie, szczególnie, że wyłuskują wszystkie błędne założenia i wady pomysłów. Nie da się do nich przyczepić.
Jedyne, do czego można mieć pewne zastrzeżenia, to wiedza, którą dysponuje Marek. Nie wierzę, że nauczyciel informatyki, który do liceum poszedł dlatego, że lepszej pracy jako programista po prostu nie dostał, ma tak rozległą wiedzę historyczną, archeologiczną i społeczną. Coś mu ktoś mówił, coś opowiadał znajomy, coś gdzieś przeczytał i... zawsze mu się to przypomina w odpowiedniej chwili. Hela przynajmniej ma wszczepioną pamięć innej dziewczyny, a Marek? Cóż, może Piliiuk lepiej to wyjaśni w drugim tomie.
Fantastyczną sprawą są nazwy miejsc, które brzmią iście bajecznie. Nidaros, Visby... Gdzie to, co to? Czy to w ogóle nasze universum? Okazuje się, że owszem, a Nidaros to dawna nazwa Trondheim, z czasów, kiedy w Norwegii panował jeszcze katolicyzm. Bo w tej powieści bardzo duże znaczenie ma walka religijna. Trwa reformacja, katolicy się bronią, spotykają po lasach, jaskiniach, w sekrecie, a jednak są wyłapywani, skazywani bez sądu i paleni na stosach ku przestrodze innych. Tak więc tajemniczy różaniec, na którym widnieją wyryte nazwy czterech miejscowości (Nidaros, Visby, Bergen i Nowgorod) znaleziony przez Marka może mieć kluczowe znaczenie dla ich przygód.
Zmiana mentalności, jaka dokonuje się na przestrzeni lat i pokoleń, tak różne spojrzenie na codzienność, ot, choćby religijność dziewiętnastowiecznej panienki i ucznia z XXI wieku... Wszystko to jest niezmiernie istotne w powieści Pilipiuka, tworzy zgraną całość, pobudza do myślenia, do zadawania pytań, do rozważenia, jak my byśmy się zachowali, gdybyśmy zajęli miejsce bohaterów tej historii.
Dwa błędy na czterysta stron. Redakcja świetnie sobie poradziła. Genialna okładka, która niemal krzyczy do na – weź mnie i otwórz! Czytaj! Do tego piękne ozdobniki graficzne na każdej stronie, karty lekko pożółkłe, jakbyśmy czytali starą kronikę, spisaną właśnie przez Marka i jego przyjaciół, która dotrwała do naszych czasów, tuż, tuż przed zagładą, która nas bezsprzecznie lada moment czeka. Świetne wykonanie.
Za taka podróż, jaką oferuje nam Pilipiuk Travel warto zapłacić te – w zaokrągleniu – 240 PLN. I zdecydowanie przeczytać, kiedy tylko seria wpadnie nam w łapki. Ja wkrótce zabieram się za ciąg dalszy – muszę jeszcze tylko zdobyć drugi tom (trzeci czeka już na półeczce).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz