Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

sobota, 14 września 2013

Wampir z MO - Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka słów
Lublin 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 382
Ilustracje: Andrzej Łaski
ISBN: 978-83-7574-866-6



„Wampir z MO” to zbiór jedenastu opowiadań – powiązanych ze sobą czasem bardziej, czasem mniej. Bez wątpienia też jest to kontynuacja wydanego przed dwoma laty „Wampira z M-3”. Czy można czytać najnowszą książkę Pilipiuka bez znajomości tej poprzedniej? Myślę, że można, chociaż czytelnik straci sporo ciekawych smaczków, a ostatecznie prawdopodobnie i tak zechce przeczytać „Wampira z M-3”.
Znów spotykamy praskie wampiry – w większości bohaterowie są ci sami – ślusarz Marek, spawacz Igor, Hrabia Prut, Dziadek, nastoletnia Gosia i jej tak-jakby-chłopak, czyli wilkołak Greg. Do tego nawiedzona babcia Gosi i brat dziewczyny – trochę przygłupawy studencik, który donosi do UB, major Nefrytow i cała zgraja praskich kiziorów i innych „elementów” z Różyca i fabryki na Druciance.
Tytuł zbioru to także tytuł pierwszego rozdziału – wielkiej komedii pomyłek w iście Pilipiukowym stylu. Jak to możliwe, że wampir Marek został wplątany z tak parszywą prowokację i jeszcze wyszedł z tego „żywy” i z kilkoma rolkami papieru toaletowego – jak wiemy, bardzo bardzo deficytowego produktu w Polsce lat osiemdziesiątych? Pomysłowość Pilipiuka nie zna granic!
„Zenek” to nie tylko tytuł, ale i nowa postać. Autor wprowadza do swego świata zombie. Cóż, nie wierzę w zombie, nie lubię zombie, nie czytam i nie oglądam nic o zombie. Panie Andrzeju, ale mi Pan psikusa zrobił! Muszę jednak przyznać, że Zenek jest całkiem-całkiem, nawet można by go polubić, chociaż rzeczywiście inteligencją nie grzeszy.
„Gość z Ameryki” to genialny wręcz pastisz „Zmierzchu”, czyli to, co było zapowiadane już przy promocji wcześniejszego tomu. Pani Meyer powinna przeczytać o tym, jak praskie wampiry odnoszą się do jej pomysłów wegetarianizmu i wysysania niewinnych sarenek. Dodatkowo powraca motyw zmiany wampirów w nietoperze, świetna akcja z próbą odzyskania pyłu diamentowego z amerykańskiego gościa, no i… rozwiązanie zagadki czasów ubiegłego ustroju – teraz już wiemy, skąd się brała pamiętna stonka ziemniaczana.
W „Sąsiadach” Marek i Igor będą się starali wykurzyć z sąsiedniego mieszkania zainstalowanych tam Ubeków i przywrócić własność pani Michalakowej. Będzie się działo! Nie próbujcie jednak tych ekscesów – nawet, jeśli Wasi sąsiedzi są bardzo upierdliwi.
„Wizyta” to genialna powiastka o… Świętym Mikołaju. Naprawdę – musicie to przeczytać. Boki zrywać!
„Hrabina” to kolejna komedia omyłek. Tym razem w roli przodującej hrabia Prut i oczekiwana przez niego dawna miłość. Hrabina Delfina chce odwiedzić Polskę, w której spędziła swą młodość na… podbijaniu męskich serc i uwodzeniu arystokratów, ot, choćby króla Stasia. Przygotowania pełną para doprowadzą do różnych ciekawych wydarzeń, a zakończenie może niektórych zaskoczyć. Przyznam jednak, że się go spodziewałam. Czyżbym za często już czytywała Pilipiuka?
Z opowiadania „Meandry patriotyzmu” dowiemy się, co stało się z rosyjską bombą atomową, a „Wyprawa” zaprowadzi nas do niekończących się hal Drucianki, pełnych niezwykłych anomialii. To opowiadanie wydawało mi się w czasie lektury najsłabsze i zabrało najwięcej czasu. Średnio miałam ochotę je kontynuować. Teraz jednak, kiedy o nim myślę, widzę kilka fantastycznych pomysłów, na które wpadł Autor i które – mam nadzieję – jeszcze rozwinie. Ponadto to właśnie w „Wyprawie” bardzo często nawiązuje do bohaterów i miejsc opisanych w innych swych dziełach. Czytelnik obeznany z jego twórczością na pewno je wypatrzy i to doceni.
„Bajka o wilku” jest całkiem zakręcona, ale pewnie niezbyt długo zapadnie mi w pamięci. Ot, całkiem miły przerywnik.
„Kostnica”… Czy wampira można zabić w wypadku samochodowym? Co się stanie z Gosią, kiedy zaaferowana perspektywa randki, wpadnie pod auto? Przyjaciele ruszą oczywiście na pomoc, ale będzie ich to wiele kosztowało. Czy Markowi uda się w końcu zmienić w stado nietoperzy, czy może Pan Andrzej znów nas zaskoczy?
„Ostatni krew” – cóż. Zbiór zaczął się rewelacyjnym powiadaniem i takim też się zakończył. Doprawdy majstersztyk.
Ogólnie pozycje oceniam bardzo wysoko. Dzieje warszawskich bytów bionekrotycznych wciąga, jak narkotyk, a przy okazji bawi, uczy i rozładowuje napięcie. No dobra – nadal nie wierzę w zombie, ale jeśli istnieją, to „Ostatnia krew” jest najlepszym opowiadaniem z obu zbiorów.
Oczywiście, jak to w Fabryce słów – świetna oprawa, dobra korekta, interesujące ilustracje Andrzeja Łaski. Podobały mi się bardziej, niż w „Wampirze z M-3”.
Raczej nie jest to książka, do której się wraca, chociaż kto wie – może do niektórych opowiadań kiedyś powrócę. Zdecydowanie jednak warto ją przeczytać. Pilipiuk udowadnia, że jeszcze nie skończyły mu się świetne pomysły. Ciekawe, czy napisze coś jeszcze o Marku, Igorze i Gosi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz