Lublin 2015
Cykl demoniczny, tom IV
Tron z Czaszek, Księga I
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 601
Tytuł oryginału: The Skull Throne
Przekład (z angielskiego): Małgorzata Koczańska
Ilustracje: Dominik Broniek
ISBN: 978-83-7574-068-3
Długo
zbierałam się do napisania tej recenzji. Po pierwsze dlatego, że w ciąży nie
miałam specjalnie natchnienia na pisanie. Teraz, po urodzeniu dzieci, nie mam
natomiast na to czasu. A i niezbyt przyjemnie pisze się
recenzje części bardzo lubianego cyklu, gdy wiadomo, że recenzja ta będzie
nieszczególnie pochlebna. Nie owijając zatem w bawełnę i nie tracąc – tym cenniejszego
obecnie – czasu, muszę przyznać, że pierwsza Księga "Tronu z czaszek"
jest jak na razie zdecydowanie najsłabszym ogniwem w opowieści Bretta.
Kiedy
książka pojawiła się na rynku, wiele osób miało do niej zastrzeżenia. Przede
wszystkim czytelnikom nie spodobała się zmiana tłumacza i to, że nie zachowano
wszystkich nazw własnych. Owszem, jest to irytujące, bywa mylące, i po prostu
nie ma żadnego sensu i logicznego uzasadnienia (dodatkowo burzy jedność cyklu), ale – o dziwo – nie to jest największym problemem w
lekturze tego tomu. Tłumaczenie tłumaczeniem, ale po prostu – moim zdaniem – coś tu
poszło nie tak samemu autorowi. Fabuła mało porywająca, historia Ashii napisana trochę na siłę. Nie ma tej magii, co w poprzednich częściach, choć
przecież na końcu "Wojny w Blasku Dnia" Brett zostawił nas w wielkim
napięciu. Być może miałam więc zbyt wygórowane oczekiwania co do dalszych losów
bohaterów, gdy tymczasem...
Co zatem
się tu dzieje? Arlen i Jardir stają naprzeciw siebie i muszą podjąć bardzo
ważne decyzje. Czy Jardir zaakceptuje szalony plan Naznaczonego? Czy Arlen
będzie potrafił zaufać byłemu przyjacielowi? Tymczasem świat musi sobie
poradzić z ponownym brakiem Wybawiciela, choć ludzie przywykli już do jego obecności – niezależnie od tego, w którym z mężczyzn go widzieli. W
Zakątku znów wiele się dzieje, a Leesha zaczyna odkrywać w sobie cechy, których
nie podejrzewała w sobie odnaleźć. Może, wbrew pozorom, jest po części podobna
do matki...
Pomysł bardzo
ciekawy, gorzej z wykonaniem. Niestety, wygląda na to, że Brett zaliczył
spadek. Mam tylko nadzieję, że chwilowy i dalsze losy bohaterów zachwycą mnie
równie mocno jak te opisywane w "Pustynnej Włóczni" i "Wojnie w
Blasku Dnia".
Jak
zwykle wielkim atutem książki są wspaniałe ilustracje i chwała Fabryce słów za
wybór tak fantastycznego artysty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz