Niestety dopiero teraz mam sieć, w Paryżu były z tym większe problemy, niż mogłam przewidzieć. W każdym razie nie mogę już nawet napisać, że to dzisiaj, bo minęła zaczarowana godzina, o której Kopciuszek musiał wracać do domu.
Zatem: wczoraj - wspólnie z naszymi francuskimi przyjaciółmi, którzy kochają fantastykę nie mniej od nas - obchodziliśmy 92. rocznicę urodzin wielkiego mistrza literatury sci-fi, czyli Franka Herberta. Wznieśliśmy za niego toast, w podziękowaniu za wspaniałe światy, które wykreował, a także za to, że dzięki niemu się spotkaliśmy. My z Mężem szczególnie za to dziękujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz