Warszawa 2012
Cykl: Bohatyr, tom I
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 502
Przekład: Ilona Lechowicz
ISBN: 978-83-62329-53-3
W KRWI BOGÓW RODZI SIĘ LEGENDA
Dziesiąty wiek. Ruś. Magia przeplata się tu z chrześcijaństwem, wiara w smoki z islamem. Nic nie jest czarne ani białe. Chociaż to tylko z naszego punktu widzenia można dostrzec wszelkie odcienie szarości.
Pogańscy bogowie potrafią stanąć w jednym rzędzie z Bogiem chrześcijan, kiedy trzeba stoczyć decydującą bitwę.
Młody książę Światosław obejmuje władzę, która chce rozprzestrzenić najbardziej, jak się da. Podbój okolicznych plemion na ogól wychodzi mu dobrze, a wareska krew, która się w nim grzeje, gdy na swym rumaku przemierza pole bitwy bardzo ułatwia sprawę. Jednak to ie on jest główną postacią w tej historii.
O trylogii "Bohatyr" dowiedziałam się ponad dwa lata temu, choć zakodowałam sobie wówczas,że nie została ona jeszcze przetłumaczona na język polski, a przynajmniej jeszcze nie jest wydana. Minęło nieco czasu, natrafiłam na nią i nie mogłam się nie skusić. Wszakże średniowiecze, do tego Ruś, koegzystencja nowych i starych wierzeń, rycerze... A to wszystko opowiedziane przez nieznanego mi słowackiego autora. Nasz kultura... Taka męska odmiana "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej, myślałam.
Ok – przynajmniej do połowy powieści, a może nawet nieco dłużej, zgadzałam się z ta opinią. Mamy nietuzinkowych bohaterów, fantastyczne plenery, epickie intrygi, magię... Później coś się jakby psuje, nie wiem, dlaczego. Początek wciąga, jak rwąca rzeka, Ilia Muromiec zachwyca, jego zmiana jest wspaniała, mnoumentalna. Trzech bohatyrów z książęcej drużyny to tacy chwaci, że aż strach się bać. Cudowna konstrukcja postaci, każdy jest inny, nie ma najmniejszych problemów z rozpoznaniem bohaterów. I nagle... Bum. Zaczynają się walki, pojawia się smok i coś, gdzieś przestaje mi się podobać. Jakby autor sam trochę się już znudził swoją opowieścią. Szkoda, że końcówka taka, szczególnie, że to przecież dopiero pierwszy tom trylogii. Nadal chcę zajrzeć do kolejnych części, z nadzieją, że Červenák rozpoczął genialnie.
Jakże wzruszająca jest przemiana, która dokonuje się na Ilji. Czyż nie każdy z nas chciał kiedyś przeżyć taką przygodę? Ilia jest męskim i ludzkim odpowiednikiem brzydkiego kaczątka, które wyśmiewane i wyszydzane z powodu swojej ułomności, staje się nagle pięknym, silnym stworzeniem, któremu inni zazdroszczą. A mimo to potrafi długo pozostać pokorny i wdzięczny. Wspaniała przypowieść, niosąca w sobie wiele udowej mądrości.
Kim stanie się wiejski chłopak, który dotychczas garbił się i mieszkał właściwie w lesie, nie rozmawiał z nikim i jedynie skrycie kochał się w najpiękniejszej dziewczynie z okolicy, kiedy – nie dość, że silny – zostanie przyjęty w poczet książęcej drużyny i wyruszy z nim na podbój świata? Jak bardzo zmieni tego samotnika stanie się częścią społeczności, na dodatek tych najbardziej wybranych... bohatyrów? Jeśli do tych pytań dodamy jeszcze prorocze sny, smoka mieszkającego w wieży i tytułowy żelazny kostur, w którym zaklęta jest od wieków smocza moc... dostaniemy niesamowitą dawkę emocji.
Gdy zważyć jeszcze, że cała historia dzieje się na naszych przedpolach właściwie i to na dzień niemalże przed historycznym chrztem Polski, nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko sięgnąć po tę lekturę i zagłębić się w niej całkowicie. Dla tych, których to jeszcze nie przekonało dodam, że spotkamy w "Żelaznym kosturze" całą plejadę "gwiazd" iście magicznych, ot, choćby piękne wampirzyce. Dla bardziej przy ziemi stąpających, a zainteresowanych historią, wspomnę natomiast, że Ilia Muromiec to heros znany z bylin, czyi staroruskich pieśni bohaterskich, nie tylko postać wymyślona przez Červenáka.
O sile przyjaźni i miłości, o lojalności i wierze, niezależnie w jakie bóstwo. O tym wszystkim przeczytacie w tej wyśmienicie napisanej i drobiazgowo skonstruowanej powieści słowackiego pisarza. W zrozumieniu całości pomogą Wam z pewnością mapka na początku i słowniczki na końcu książki, które dla mnie okazały się bardzo przydatne.
Słowo jeszcze o wydaniu. Okładka przykuwa wzrok i jest bardzo ciekawa. Ponadto każda strona jest elegancko ozdobiona u góry i u dołu – trochę, jak księgi średniowieczne, co nadaje jej niepowtarzalnego klimatu. Znalazłam trochę literówek, ale jakoś nie zrobiły na mnie większego negatywnego wrażenia. Ogólnie prace wydawnictwa oceniam bardzo dobrze.
Pogańscy bogowie potrafią stanąć w jednym rzędzie z Bogiem chrześcijan, kiedy trzeba stoczyć decydującą bitwę.
Młody książę Światosław obejmuje władzę, która chce rozprzestrzenić najbardziej, jak się da. Podbój okolicznych plemion na ogól wychodzi mu dobrze, a wareska krew, która się w nim grzeje, gdy na swym rumaku przemierza pole bitwy bardzo ułatwia sprawę. Jednak to ie on jest główną postacią w tej historii.
O trylogii "Bohatyr" dowiedziałam się ponad dwa lata temu, choć zakodowałam sobie wówczas,że nie została ona jeszcze przetłumaczona na język polski, a przynajmniej jeszcze nie jest wydana. Minęło nieco czasu, natrafiłam na nią i nie mogłam się nie skusić. Wszakże średniowiecze, do tego Ruś, koegzystencja nowych i starych wierzeń, rycerze... A to wszystko opowiedziane przez nieznanego mi słowackiego autora. Nasz kultura... Taka męska odmiana "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej, myślałam.
Ok – przynajmniej do połowy powieści, a może nawet nieco dłużej, zgadzałam się z ta opinią. Mamy nietuzinkowych bohaterów, fantastyczne plenery, epickie intrygi, magię... Później coś się jakby psuje, nie wiem, dlaczego. Początek wciąga, jak rwąca rzeka, Ilia Muromiec zachwyca, jego zmiana jest wspaniała, mnoumentalna. Trzech bohatyrów z książęcej drużyny to tacy chwaci, że aż strach się bać. Cudowna konstrukcja postaci, każdy jest inny, nie ma najmniejszych problemów z rozpoznaniem bohaterów. I nagle... Bum. Zaczynają się walki, pojawia się smok i coś, gdzieś przestaje mi się podobać. Jakby autor sam trochę się już znudził swoją opowieścią. Szkoda, że końcówka taka, szczególnie, że to przecież dopiero pierwszy tom trylogii. Nadal chcę zajrzeć do kolejnych części, z nadzieją, że Červenák rozpoczął genialnie.
Jakże wzruszająca jest przemiana, która dokonuje się na Ilji. Czyż nie każdy z nas chciał kiedyś przeżyć taką przygodę? Ilia jest męskim i ludzkim odpowiednikiem brzydkiego kaczątka, które wyśmiewane i wyszydzane z powodu swojej ułomności, staje się nagle pięknym, silnym stworzeniem, któremu inni zazdroszczą. A mimo to potrafi długo pozostać pokorny i wdzięczny. Wspaniała przypowieść, niosąca w sobie wiele udowej mądrości.
Kim stanie się wiejski chłopak, który dotychczas garbił się i mieszkał właściwie w lesie, nie rozmawiał z nikim i jedynie skrycie kochał się w najpiękniejszej dziewczynie z okolicy, kiedy – nie dość, że silny – zostanie przyjęty w poczet książęcej drużyny i wyruszy z nim na podbój świata? Jak bardzo zmieni tego samotnika stanie się częścią społeczności, na dodatek tych najbardziej wybranych... bohatyrów? Jeśli do tych pytań dodamy jeszcze prorocze sny, smoka mieszkającego w wieży i tytułowy żelazny kostur, w którym zaklęta jest od wieków smocza moc... dostaniemy niesamowitą dawkę emocji.
Gdy zważyć jeszcze, że cała historia dzieje się na naszych przedpolach właściwie i to na dzień niemalże przed historycznym chrztem Polski, nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko sięgnąć po tę lekturę i zagłębić się w niej całkowicie. Dla tych, których to jeszcze nie przekonało dodam, że spotkamy w "Żelaznym kosturze" całą plejadę "gwiazd" iście magicznych, ot, choćby piękne wampirzyce. Dla bardziej przy ziemi stąpających, a zainteresowanych historią, wspomnę natomiast, że Ilia Muromiec to heros znany z bylin, czyi staroruskich pieśni bohaterskich, nie tylko postać wymyślona przez Červenáka.
O sile przyjaźni i miłości, o lojalności i wierze, niezależnie w jakie bóstwo. O tym wszystkim przeczytacie w tej wyśmienicie napisanej i drobiazgowo skonstruowanej powieści słowackiego pisarza. W zrozumieniu całości pomogą Wam z pewnością mapka na początku i słowniczki na końcu książki, które dla mnie okazały się bardzo przydatne.
Słowo jeszcze o wydaniu. Okładka przykuwa wzrok i jest bardzo ciekawa. Ponadto każda strona jest elegancko ozdobiona u góry i u dołu – trochę, jak księgi średniowieczne, co nadaje jej niepowtarzalnego klimatu. Znalazłam trochę literówek, ale jakoś nie zrobiły na mnie większego negatywnego wrażenia. Ogólnie prace wydawnictwa oceniam bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz