Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

poniedziałek, 25 maja 2020

W każdym domu na każdej ulicy – Jess Hitchman i Lili La Baleine

Wydawnictwo: Wilga
Warszawa 2020
Tytuł oryginału: In Every House, on Every Street
Przekład (z j. angielskiego): Anna Kapuścińska
Oprawa: twarda
Liczba stron: 24
Ilustracje: Lili La Baleine
ISBN: 978-83-280-7326-5








Znane wszystkim przysłowie mówi, żeby nie oceniać książki po okładce. W tym wypadku bardziej pasowałyby stwierdzenie, by nie oceniać treści po tytule. Dlaczego? Przeczytajcie recenzję jednej z majowych premier Wydawnictwa Wilga.
Okładka bardzo mi się spodobała, ponieważ razem w tytułem zapowiadają niezwykłą podróż po różnych domach. Dzieciaki będą mogły zobaczyć jak żyją inni. Prawdę mówiąc, przez tę całą kwarantannę, mam wrażenie, że moje już trochę zapomniały, jak wyglądają domy naszych znajomych. Otwieramy zatem książkę, by zajrzeć do środka...
Przemiłe dzieci pokazują nam swój dom. Po kolei zwiedzamy z nimi różne pomieszczenia i dowiadujemy się, co się w nich dzieje. Salon to nie tylko miejsce, w którym się rozmawia, ale można na przykład udawać gwiazdy rocka i śpiewać dla kota. W sypialni, poza spaniem, można budować zamki i oglądać niebo przez lunetę. Poza zabawą, w domu się rozmawia, zwierza sobie, razem bawi, wspólnie sprząta, a kiedy się nabroi, mówi się "przepraszam". Bo dom to nie tylko cztery ściany, to ludzie, którzy w nim mieszkają. A wspólne spędzanie czasu tworzy więzi i generuje mnóstwo wspaniałych wspomnień.
Dotąd wszystko jest cudownie. Ładna opowiastka, na dodatek rymowana, więc wpada w ucho. Przyjemne ilustracje. Kolorowo i w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Jednak pojawiają się w książce zwroty, które mnie się nie podobają. Nie chcę wyjść na jakiegoś sztywniaka (ci, którzy mnie znają, wiedzą, że daleko mi do tego, szczególnie przy dzieciach), ale wspinanie się po stole, chlapanie czekoladą po kuchni i tym podobne rzeczy, to nie jest coś, co chciałabym moim dzieciom przedstawić jako fajną zabawę. W domu, w którym mieszkają dzieci wystarczająco dużo jest bałaganu, żeby jeszcze trzeba było czyścić ściany z czekolady. Obrazki też nieraz "przemycają" niezbyt fajne zachowania. Bo ok, pokazywanie języka do lustra jest śmieszne, ale związywanie komuś nóg pod stołem, żeby się przewrócił, wstając już naprawdę nie jest czymś godnym pochwały. Strasznie mnie te szczegóły drażnią. Oczywiście można dzieciom zrobić pogadankę, co jest ok, a co nie, ale trochę to trudne, kiedy przekaz całej książeczki jest taki, że właśnie te "zabawy" sprawiają, iż rodzina jest szczęśliwa...
Miałam wielkie oczekiwania co do tej książeczki i jednak trochę się zawiodłam. Trzeba do niej podejść ostrożnie. Najpierw dokładnie samodzielnie przejrzeć, przeanalizować, co nam się podoba, a czego jednak nie będziemy tolerowali, żeby nie zostać zaskoczonym przez dzieciaki w trakcie lektury. Chyba, że jesteście takimi luzakami, iż wspomniane przez mnie przed chwilą aktywności są u Was na porządku dziennym i uważacie je za atrakcyjne i zabawne.
Na końcu książki znajdują się okienka i to one sprawiają mi największą frajdę. Możemy w końcu zajrzeć też do innych mieszkań. Widzimy ich wnętrze, a przede wszystkim ich mieszkańców w naprawdę przeróżnych sytuacjach. Możemy tu do woli zaangażować naszą wyobraźnię i opowiadać, opowiadać, opowiadać... Dzieci same mogą tworzyć swoje historie, nadawać bohaterom  imiona, wymyślać, co się dzieje, kto jest kim i kogo zna. Podoba mi się ta forma. To jednak za mało, by książeczka stała się hitem w naszym domu. 
Być może może miałam za wielkie oczekiwania. Może po prostu jednak jestem za sztywna. Nie wiem, ale z pięciu fantastycznych książek, które Wam ostatnio zrecenzowałam, a które przyszły w wielkiej paczce od Wilgi, ta jest zdecydowanie najsłabsza pod każdym względem. Książka z ogromnym potencjałem, który nie został wykorzystany. Trochę szkoda, ale może Wam się jednak znacznie bardziej spodoba. Kto ma, kto czytał? Kto chciałby napisać kilka słów od siebie?

 





Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Wilga
-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz