Wydawnictwo: Fabryka Słów
Lublin 2010
Cykl demoniczny, tom II
Pustynna Włócznia, Księga I
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 528
Tytuł oryginału: The Desert Spear
Przekład (z angielskiego): Marcin Mortka
Ilustracje: Dominik Broniek
ISBN: 978-83-7574-268-8
W piątek miała miejsce polska premiera drugiej księgi czwartego tomu Cyklu Demonicznego, czyli "Tronu z Czaszek". Jeszcze chwila upłynie zanim poznacie moją opinię na temat tej powieści, spieszę jednak poinformować, że za mną już "Pustynna Włócznia", a więc jestem w połowie historii (nie liczę tego tomu, który nie został jeszcze wydany).
Jeśli już nie mogliście się doczekać dalszych losów Arlena, Leeshy i Rojera, to w pierwszej chwili możecie się trochę zdziwić. Niektórzy się ponoć wściekali na Bretta, ja jednak podeszłam do tematu na luzie. Cóż, prawda to, że o znanych nam bohaterach poczytać można poczynając gdzieś od strony mniej więcej czterechsetnej, czyli pod koniec książki. Wcześniej przenosimy się do Krasji i poznajemy nowe osoby. No, może nie do końca nowe, wszak Arlen był w Krasji i nawet zaprzyjaźnił się z Jardirem. Kim zatem jest ten krasjański przywódca, który dla kawałka metalu pokrytego runami był gotów zdradzić przyjaciela i zostawić go na pastwę Otchłańców? Czy rzeczywiście jest tak okrutny i bezlitosny?
Jak być może pamiętacie z "Malowanego Człowieka" Krasja to region, w którym społeczeństwo jest podzielone na klasy i szanowani są jedynie niektórzy jego przedstawiciele. Wśród ludności tego świata są wojownicy, którzy każdej nocy występują przeciwko potworom. Nazywa się ich dal'Sharum. Wysocy urzędnicy, którzy zdają się również dzierżyć dość ważną władzę religijną to dama. Dama'ting z kolei to poniekąd odpowiednik zielarek, choć niezupełnie, to dama'ting nie tylko leczą, ale też, między innym,i zaglądają w... przyszłość. Są oczywiście również zwykli ludzie, którzy nie walczą, nie mają żadnej władzy – kupcy, rzemieślnicy, służba. Nazywani są khaffit, uznawani za tchórzy, wykorzystywani przy każdej nadarzającej się okazji, bez większych praw, lżeni z byle powodu. Jednym z nich jest Abban.
Jardir, najwyższy przywódca Krasji, uważany za Wybawiciela, ten, który ma uratować ludzkość przed alagai, czyli Otchłańcami, przeszedł wiele. Ta księga poświęcona jest przede wszystkim jego historii. Właściwie nazywa się Ahmann asu Hoshkamin am'Jardir am'Kaji. Jego ojciec zginął, gdy chłopak był jeszcze dzieciakiem, a matką nikt się nie zajął, ponieważ... urodziła pod rząd trzy dziewczynki. Tak, Krasja nie słynie raczej z szacunku do kobiet. Przypomina Wam to coś? Ahmann i Abban tego samego dnia zostają zabrani ze swych domów, by odbyć przeszkolenie i odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Gdzie który z nich się znajdzie, wiemy od początku, ale droga to daleka i wyboista. Pełna niespodzianek dla czytelników i krwi niejednego z wojowników.
Wraz z nowymi bohaterami przychodzą również nowe, dość liczne, nazwy. Słownictwo Krasji stworzone jest – zresztą jak cała Krasja – na wzór wschodni, konkretniej można powiedzieć – arabski. Czasami można sobie język połamać, kiedy chce się na głos przeczytać zdanie, w którym poza imieniem bohatera zapisano jeszcze kilka innych nazw własnych. Niektórym to może przeszkadzać. Rada? Nie czytajcie na głos. Bo zabieg zastosowany przez Bretta jest bardzo udany i uważam, że gdyby z niego zrezygnował, powieść straciłaby wiele z autentyczności, a jednocześnie ze swej magiczności.
Jedność jest warta każdej ceny we krwi. Tak uważają dal'Sharum. Czy jednak rzeczywiście lepiej jest zginąć w walce z alagai, niż żyć jako khaffit? Nie wszyscy się z tym zgadzają. Polityka i religia idą w Krasji w równym szeregu. Kiedy Jardir ogłasza się Wybawicielem, akcja powieści jeszcze bardziej przyspiesza, choć wcześniej wydawało się już, że całkiem nieźle pędzi. Zjednoczenie krasjańskich plemion nie jest łatwe. Pomoże mu w tym pierwsza małżonka, dama'ting, Inevera. Piękne imię kobiety oznacza tyle, co wola Everama, Stwórcy, w którego wierzą Krasjanie. Jakże więc mógłby się jej sprzeciwić nawet sam Wybawiciel? Czy jednak na pewno wyjdzie na tym dobrze?
"Pustynna Włócznia" to w dużej mierze powieść o przyjaźni i ciągłej walce o władzę. O dochodzeniu do niej, nawet po trupach, a jednocześnie o podejmowanych próbach, by nie przelewać krwi w blasku dnia, nie przelewać krwi ludzkiej, a skupić się wspólnie na niszczeniu alagai. To także historia dwóch różnych poglądów na świat.
Końcówka tej księgi przenosi nas znów do znanego już świata Naznaczonego, Leeshy i Rojera. Powraca również, dość niespodziewanie, choć ku mej wielkiej radości, postać Renny. Co się stanie, kiedy Krasjanie dotrą do Zakątku i jak na ich pojawienie się zareagują jego mieszkańcy? Dowiedzcie się sami. Wojna w Blasku Dnia coraz bliżej...
"Pustynna Włócznia" jest wielowątkową, rewelacyjnie napisaną powieścią, która trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego słowa. Wydaje mi się nawet lepsza od "Malowanego Człowieka". Ma niesamowity klimat, który zyskuje jeszcze w polskim wydaniu dzięki ilustracjom i całej pięknej oprawie graficznej. Nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń do tej księgi, znalazłam jedynie kilka niewielkich literówek, co przy tak obszernym tekście w niczym mu nie ujmowało. Muszę też przyznać, że cieszy mnie coraz bardziej polski podział każdego tomu na dwie księgi. To już i tak opasłe tomiszcza. Ciężko by było utrzymać niemalże 1200 storn i nie odczuwać bólu rąk. A książka jest tak dobra, że po prostu nie można się od niej oderwać. Polecam z całego serca.
Książka przeczytana w ramach Wyzwania: