Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że przeczytam „Pancernych”, nie uwierzyłabym. Dlaczego? Nie lubiłam fantasy (w odróżnieniu od sci-fi). Delikatnie mówiąc – nie przepadam za robakami (tak określam również owady wszelakie, pomijając motyle, ważki i biedronki). Opowiadania nie są moją ulubioną formą – lubię tomy opasłe i długie, najbardziej historie wielotomowe. Z form krótkich preferuję… poezję.
Dostałam, przeczytałam i nie żałuję. Przyznaję, że początki nie były łatwe – kompletnie nie mogłam się przyzwyczaić do bohaterów i zupełnie nie wiedziałam, kto jest kim w tej historii. Owadzie cechy nie ułatwiały sprawy, jeszcze bardziej komplikując wyobrażenie sobie postaci. Jednak po kilku stronach (całe opowiadanie ma ich zaledwie 31) zaczęłam powoli rozróżniać, kto jest dowódcą i z jakiej rasy się wywodzi. Dowiedziałam się, które ludy, czym się charakteryzują, jak wyglądają i czym się na co dzień zajmują.
Opowiadanie jest krótkie i traktuje o historii jednej bitwy i – znacznie istotniejszego dla głównego bohatera – pojedynku. To również przekrój przez najważniejsze, w trwającej dwanaście lat wojnie, strony konfliktu.
Oto siły Imperium Os przechodzą przez ziemie Ważek. Jeden z oddziałów wysuwa się do przodu i czekając na wsparcie idącej za nim elitarnej Szóstej Armii, stara się obronić przed kontratakiem. Dowódca zostaje poważnie ranny i cała odpowiedzialność za bezpieczeństwo, a przede wszystkim morale oddziału spada na Varmena. To on musi teraz podjąć decyzję, jak postąpić, gdy wrogie wojska zaczną ostrzał. Ma jednak poważną wadę (a kto z nas ich nie ma) – często mówi i robi, to co uważa za słuszne, nie licząc się z politycznymi konsekwencjami i karami, które mogą go za to czekać. Na szczęście ma w oddziale przyjaciela imieniem Pellrec, który zawsze znajduje się obok, by wybić mu z głowy kolejny głupi pomysł, czy porywczą decyzję.
Niestety Pellrec zostaje poważnie ranny. Bez wsparcia przyjaciela Varmen postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wyzywa Ważki do pojedynku jeden na jednego z ich championem. Teraz nie ma już odwrotu. Może wygrać jeden dzień spokoju na froncie, a te godziny z kolei mogą uratować życie przyjacielowi i dać czas Szóstej, by dotarła z posiłkami (w co – mimo negatywnych doniesień zwiadowców – cały czas wierzy). Czy może sobie jednak zaufać, mając świadomość, że do walki z nim stanie piękna kobieta, która zauroczyła go od pierwszego wejrzenia?
To krótka historia o przyjaźni, lojalności, honorze i zaufaniu. To również piękna opowieść o tym, że zawsze można znaleźć sposób, by spróbować uratować życie przyjaciela i nie ma czegoś takiego jak sytuacja beznadziejna. Wyjście z niej czeka niemal za rogiem – należy tylko poszukać i… odważyć się podjąć ryzyko. Varmen jest tu głównym bohaterem i mogłoby się wydawać, że stoi po dobrej stronie. Czytając „Pancernych” nie sposób jednak nie zadać sobie pytania, czy najeźdźcę można kiedykolwiek traktować jako postać pozytywną. Z drugiej zaś strony – czy każdy najeźdźca jest zły i ile mają tak naprawdę do powiedzenia żołnierze, kiedy dostają rozkazy do wykonania? Może to zaledwie 31 stron, jednak autor zawarł tu cały ogrom ukrytych myśli, które pojawiają się w czasie lektury.
Osobiście – chętnie zakupię pierwszy tom z serii „Cienie Pojętnych” – „Pancerni” to bowiem swego rodzaju precel do niej. Myślę, że nie zawiodę się, oczekując naprawdę ciekawej lektury w dobrze przemyślanym i pięknie opisanym świecie. Liczę również na dworskie intrygi, nie można ich bowiem uniknąć, jeśli jakiekolwiek imperium dąży do zawładnięciem sąsiednim państwem. Polecam!
Dostałam, przeczytałam i nie żałuję. Przyznaję, że początki nie były łatwe – kompletnie nie mogłam się przyzwyczaić do bohaterów i zupełnie nie wiedziałam, kto jest kim w tej historii. Owadzie cechy nie ułatwiały sprawy, jeszcze bardziej komplikując wyobrażenie sobie postaci. Jednak po kilku stronach (całe opowiadanie ma ich zaledwie 31) zaczęłam powoli rozróżniać, kto jest dowódcą i z jakiej rasy się wywodzi. Dowiedziałam się, które ludy, czym się charakteryzują, jak wyglądają i czym się na co dzień zajmują.
Opowiadanie jest krótkie i traktuje o historii jednej bitwy i – znacznie istotniejszego dla głównego bohatera – pojedynku. To również przekrój przez najważniejsze, w trwającej dwanaście lat wojnie, strony konfliktu.
Oto siły Imperium Os przechodzą przez ziemie Ważek. Jeden z oddziałów wysuwa się do przodu i czekając na wsparcie idącej za nim elitarnej Szóstej Armii, stara się obronić przed kontratakiem. Dowódca zostaje poważnie ranny i cała odpowiedzialność za bezpieczeństwo, a przede wszystkim morale oddziału spada na Varmena. To on musi teraz podjąć decyzję, jak postąpić, gdy wrogie wojska zaczną ostrzał. Ma jednak poważną wadę (a kto z nas ich nie ma) – często mówi i robi, to co uważa za słuszne, nie licząc się z politycznymi konsekwencjami i karami, które mogą go za to czekać. Na szczęście ma w oddziale przyjaciela imieniem Pellrec, który zawsze znajduje się obok, by wybić mu z głowy kolejny głupi pomysł, czy porywczą decyzję.
Niestety Pellrec zostaje poważnie ranny. Bez wsparcia przyjaciela Varmen postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wyzywa Ważki do pojedynku jeden na jednego z ich championem. Teraz nie ma już odwrotu. Może wygrać jeden dzień spokoju na froncie, a te godziny z kolei mogą uratować życie przyjacielowi i dać czas Szóstej, by dotarła z posiłkami (w co – mimo negatywnych doniesień zwiadowców – cały czas wierzy). Czy może sobie jednak zaufać, mając świadomość, że do walki z nim stanie piękna kobieta, która zauroczyła go od pierwszego wejrzenia?
To krótka historia o przyjaźni, lojalności, honorze i zaufaniu. To również piękna opowieść o tym, że zawsze można znaleźć sposób, by spróbować uratować życie przyjaciela i nie ma czegoś takiego jak sytuacja beznadziejna. Wyjście z niej czeka niemal za rogiem – należy tylko poszukać i… odważyć się podjąć ryzyko. Varmen jest tu głównym bohaterem i mogłoby się wydawać, że stoi po dobrej stronie. Czytając „Pancernych” nie sposób jednak nie zadać sobie pytania, czy najeźdźcę można kiedykolwiek traktować jako postać pozytywną. Z drugiej zaś strony – czy każdy najeźdźca jest zły i ile mają tak naprawdę do powiedzenia żołnierze, kiedy dostają rozkazy do wykonania? Może to zaledwie 31 stron, jednak autor zawarł tu cały ogrom ukrytych myśli, które pojawiają się w czasie lektury.
Osobiście – chętnie zakupię pierwszy tom z serii „Cienie Pojętnych” – „Pancerni” to bowiem swego rodzaju precel do niej. Myślę, że nie zawiodę się, oczekując naprawdę ciekawej lektury w dobrze przemyślanym i pięknie opisanym świecie. Liczę również na dworskie intrygi, nie można ich bowiem uniknąć, jeśli jakiekolwiek imperium dąży do zawładnięciem sąsiednim państwem. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz