Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 11 listopada 2014

Mężczyzna z tatuażem – Jack Sharp (Jacek Ostrowski)

Wydawnictwo: Varsovia
Warszawa 2014
Oprawa: miękka
Liczba stron: 303
ISBN: 978-83-61463-11-5








Okładka książki może być myląca. Ot, choćby w tym przypadku zdawać się może, że jej autorem jest zagraniczny pisarz, gdy tymczasem jest nim Polak piszący pod pseudonimem. Na portalu lubimyczytac.pl znajdziecie taką informację odnośnie jego pochodzenia: "płynie w nim gorąca krew: słowiańska, macedońska, litewska, a także niemieckich Żydów." Zaciekawieni? Będzie tylko lepiej, wszak to nie biografia Autora i trzeba przyznać, że nawet ta "wymienianka" wydaje się blada przy jego powieści.
Skoro już zaczęłam od okładki, to może w tym kierunku będę kontynuować. Okładka robi bowiem bardzo pozytywne wrażenie, choć po przeczytaniu powieści – już mniejsze. Dlaczego? Ponieważ mimo ładnie skonstruowanego kolażu robiącego czytelnikowi smaczek – nie zgadza się z treścią. Przedstawiony w historii mężczyzna miał tatuaż na nadgarstku, czy też ewentualnie przedramieniu. Cały czas tak go sobie wyobrażałam, tak wynikało z opisów. Tatuaż był piękny, zwracający uwagę, ale z pewnością elegancki i subtelny, a ten na okładce jest po prostu... kolorowy i tyle. Może wynika to z tego, że mam wielką słabość do czarnego tatuażu, a niespecjalnie podoba mi się kolorowy, ale i tak nie pasuje mi on na okładkę tej powieści. Wiem, wiem – czepiam się...
Przejdźmy jednak do sedna sprawy, czyli zawartości "Mężczyzny z tatuażem". Wszystko zaczyna się od pewnej wycieczki do Portugalii, którą Paul Lemaitre i jego żona Jacqueline wygrali w konkursie smsowym. Przyjemny wyjazd okazuje się początkiem niebezpiecznej gry, w którą wplącze się Paul. Jako dziennikarz marzący o sławie, o artykule na pierwszą stronę gazety, o awansie i szacunku – nie może, po prostu nie może oprzeć się pokusie. Kiedy na oczach małżeństwa zostaje popełnione morderstwo, Paul postanawia zbadać tę sprawę. Już od pierwszej chwili jego dziennikarski nos węszy aferę, która zaprowadzi go ostatecznie w miejsca, których nie spodziewał się odwiedzić i odkryje tajemnice ukrywane od czasów II wojny światowej. Akcja powieści pędzi nieraz jak pociąg TGV, co nie powinno dziwić, gdy zważyć, że państwo Lemaitre są Francuzami. 
Paul podróżuje po wielu europejskich krajach, a zagadka, nad którą pracuje zaprowadzi go nawet do Ameryki Południowej. Co łączy tajemniczego mężczyznę zrzuconego z klifu, z Żydówką i jej Niemieckim mężem? Jakie więzy na dekady splotły losy neonazistów i Watykanu? Dlaczego każdy człowiek, który dokłada do tej całej układanki choć jeden klocek, umiera niemal natychmiast po rozmowie z Paulem? 
Trup ściele się gęsto, a zagadka wcale nie zbliża się do rozwiązania. Na dodatek niebezpieczeństwo grozi nie tylko Paulowi i spotykanym przez niego ludziom, ale także ukochanej Jacqueline. Nic więc dziwnego, że nie popiera ona śledztwa męża, a ich związek zostaje bardzo nadszarpnięty.
Autor porusza w powieści wiele kontrowersyjnych tematów, łącząc historię ze współczesnością, akta Watykanu i III Rzeszy z nowoczesną technologią, miłość z nienawiścią. Na dodatek cały czas, niemalże do ostatniej strony nie wiemy, kim jest tajemniczy mężczyzna z tatuażem, który podąża krok za krokiem za nieustraszonym dziennikarzem. Czy stoi po jego stronie, czy chce go zgładzić? Jaka jest właściwie jego historia?
"Mężczyzna z tatuażem" jest powieścią kilkuwątkową (bo nie jestem pewna, czy pojęcie "wielowątkowa" byłoby tu na miejscu). Poznajemy więc w jednej z warstw niesamowitą historię Racheli i jej dzieci, w innej – życie Paula i Jacqueline, a także fragmenty wspomnień tytułowego mężczyzny. Jakby przy okazji Autor częstuje nas smaczkami wielkiej historii. 
Przyznaję, że nieraz myślałam sobie "nie, to niemożliwe, za łatwo mu idzie", albo "jaki właściciel gazety wydałby tyle kasy na pracę jednego dziennikarza?". Paulowi, mimo że wciąż napotykał na kłody (i trupy), szło czasami rzeczywiście za łatwo. Za wszystko płaciło wydawnictwo. Latał po świecie wte i wewte, wydawał kupę kasy, nie mając żadnej gwarancji, że coś z tej historii uda się opublikować. Mało prawdopodobne w dzisiejszym świecie, którym rządzi pieniądz. Aż w końcu... wszystko nabrało sensu i nie mogę zarzucić Autorowi, że przesadził. Tego się nie spodziewałam.
Znalazłam w powieści dwie niekonsekwencje i w kilku miejscach miałam wrażenie, że czasoprzestrzeń została jakoś zaburzona. Nie powiem, że próbowałam sobie to rozpisać, czy rozrysować, bo nie miałam czasu. Poza tym chciałam czerpać przyjemność z lektury, a nie burzyć ją iście dziennikarskim śledztwem. Za żadne skarby nie mogłam tylko zrozumieć (i nadal nie mogę), po co komu do zrozumienia baz Mossadu jidysz. Ale to tylko takie małe czepianie się, które bardzo lubię...
Bohaterowie Sharpa są żywi, z krwi i kości, to nie tylko papierowe postaci, o których się zapomina zaraz po odłożeniu książki. Oczywiście największe wrażenie robi tytułowy mężczyzna i jego historia. Opowiedziana zresztą w bardzo ciekawy sposób. Wyszło to Autorowi rzeczywiście wyśmienicie.
Zakończenie... Zupełnie nieprzewidywalne! Nawet nie traćcie czasu na dumanie, jak się ta historia skończy, bo z pewnością nie uda Wam się rozwikłać zagadki, którą proponuje Sharp. Prawdziwe mistrzostwo. Duża pomysłowość i świetne poprowadzenie akcji w taki sposób, by na samym końcu wykonać zwrot o 180 stopni i ponownie zaskoczyć czytelników. Lubię takie opowieści trzymające w napięciu do ostatniego zdania.
Ostatnim plusem "Mężczyzny z tatuażem" są... przypisy. Niektóre trochę bez sensu, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy pod ręką właściwie każdy ma telefon z dostępem do Internetu i sam może sobie poszukać, kim byli np. Edith Piaf, Francisco Franco, czy co znaczy słowo goj – jednak mam sentyment do przypisów. Przypominają mi one lekturę przygód Tomka autorstwa Alfreda Szklarskiego. Pamiętam, że czytając tamte książki więcej można się było dowiedzieć właśnie dzięki lekturze przypisów, niż samej opowieści. To na tych przypisach dzieci i młodzież mojego pokolenia uczyły się o fantastycznym, nieznanym i pełnym tajemnic świecie, który dzisiejsi młodzi "podziwiają jedynie" na ekranach swych komputerów.
Zapraszam również do zapoznania się z wywiadem, który przeprowadziłam z Autorem. Wywiad dostępny jest na Dla każdego... coś dobrego, pod adresem http://fairyliterature.blogspot.com/2014/11/jacek-ostrowski-czy-jack-sharp-autor.html




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz