Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

sobota, 9 maja 2015

Laur – Jewgienij Wodołazkin

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 353
Tytuł oryginału: лавр
Przekład (z rosyjskiego): Ewa Skórska
ISBN: 978-83-7785-600-0







Kiedy jakiś czas temu zobaczyłam tę okładkę, zauroczyła mnie ona. Rosyjskobrzmiące nazwisko Autora również było plusem. Jeśli nie liczyć kolejnej przygody z "Mistrzem i Małgorzatą", dawno już nie czytałam niczego wschodniego. Kiedy jeszcze doczytałam, że powieść otrzymała nagrodę literacką "Wielka Księga", a Wodołazkin nazywany jest "rosyjskim Umberto Eco"... nie miałam wątpliwości, że książkę te po prostu przeczytać muszę. Tak oto rozpoczęła się moja niesamowita podróż przez średniowieczną Rosję i ludzką duszę. Podróż, w której moim przewodnikiem był niejaki Arsenij z Rukinej słobodki.
Głównego bohatera poznaje czytelnik jako małego chłopca i raczej zainteresowanie swe kieruje początkowo w stronę jego dziadka, Christofora. Już jednak od pierwszych stron domyśla się, że Arsenij przerośnie dziadka w boskiej i ludzkiej wielkości. Kim zatem byli ci niepozorni ruscy ludzie, którzy mieszkali w Rukinej słobódce gdzieś na przełomie XV i XVI stulecia? Uzdrowicielami, Bożymi mężami, znachorami, uczonymi, jurodiwymi? Chyba wszystkim po trochu. Przede wszystkim jednak wyjątkowo spostrzegawczymi i ciekawymi życia ludźmi, których miłość do bliźniego zbliżała do nieba.
Gdy Christotof umiera, Arsenij niejako "zajmuje" jego miejsce. Teraz do niego przychodzą chorzy poszukujący złagodzenia bólu. Początkowo jedynie fizycznego, szybko jednak okazuje się, że Arsenij posiada dar znacznie większy niż jego dziadek. Być może zostałby w Rukinej słobodce do końca swych dni, niosąc pomoc potrzebującym sąsiadom. Być może znalazłby tam żonę, spłodził dzieci, przedłużył ród i znalazł spokój. Jednak życie komplikuje się znacznie, gdy pewnego dnia do drzwi jego chaty puka Ustina, dziewczyna, której nikt inny wpuścić nie chce, gdyż jest jedyną ocalałą ze wsi wymarłej z powodu morowego powietrza. Tak, średniowiecze to czas wielu epidemii, a moru bał się każdy logicznie myślący, nawet jeśli nie był specjalnie rozgarnięty. Ustina pokaże Arsenijowi, czym jest miłość, ale również całkowicie odmieni jego losy. To z jej powodu wyruszy on w daleką podróż, a wszystkie jego czyny, aż do późnej starości i śmierci włącznie powodowane będą chęcią zapewnienia jej zbawienia.
Jeśli to nie zachęciło Was do sięgnięcia po książkę, być może zainteresujecie się nielinearnością czasu, przejściami od Arsenijowej teraźniejszości do teraźniejszości, którą znamy my. Być może skuszą Was liczne "złote myśli", od których powieść się roi, a które jednak nie powodują przesytu, a jedynie kierują czytelnika wgłąb jego duszy. Bo ruska dusza Arsenija, którego znano pod wieloma imionami (Rukiniec, Medyk, Ustin, Ambroży i w końcu Laur), jest niejako odbiciem duszy każdego z nas. Choć akcja w zdecydowanej większości dzieje się w XV i XVI wieku, to przeżycia i przemyślenia bohaterów stworzonych przez Wodołazkina są bardzo aktualne. Tak samo jak strach przed końcem świata, którego oczekiwano w roku siedmiotysięcznym od stworzenia świata (czyli  AD 1500). Bo czyż nie boimy się tego, że wszystko się zakończy? I czy w obliczu tego końca warto jest się czymkolwiek przejmować, o cokolwiek dbać, o cokolwiek martwić? Czy jeden dzień czyni różnicę? A jeśli jednak koniec nie nadejdzie, a na czyny i słowa będzie już za późno?
"Laur" jest powieścią, której nie czyta się szybko, jest historią, którą się kontempluje, którą się rozważa, nad którą się zamyśla i zatraca. Nie nadaje się raczej dla osób, które w książkach czytają jedynie dialogi i szukają w nich wartkiej akcji. Zresztą dialogi nie są tu zaznaczone myślnikami, stąd ciężko je odnaleźć komuś, kto nie czyta dokładnie całości. To bardzo udany zabieg, ponieważ czytelnik nie rozprasza się spoglądaniem w dół i doczytywaniem dalszego ciągu rozmowy, z pominięciem tego, co pomiędzy. A zarówno w samych dialogach, jak i w narracji każde słowo ma znaczenie. 
Arsenij nie leczył, on uzdrawiał. Zioła i leki były jedynie dodatkiem, ale cudów dokonywał dzięki głębokiej wierze – swojej i tych, którzy do niego przychodzili z prośbą o pomoc. Niósł na swych barkach wielką odpowiedzialność za ludzkie zdrowie i życie, a także za zbawienie dusz, o które nie potrafił zatroszczyć się za życia. Szukał odpowiedzi na trudne pytania, jak i my dzisiaj szukamy. Przemierzył większość znanego w owych czasach świata, by w końcu zatoczyć swoisty krąg i wrócić do źródeł. 
Język powieści jest przepiękny, widać w nim prawdziwy kunszt artysty, a nie tylko osoby, która chce za pisarza uchodzić. Wodołazkin jest rzeczywiście Artystą pióra. 
Do wydania nie mam właściwie żadnych uwag. Poza cudowną okładką, która mnie do tej książki przyciągnęła w pierwszej chwili, na pochwałę zasługują również korekta i redakcja. Tłumaczenie jest tak piękne, że czasem zupełnie zapominałam o tym, iż książka, którą czytam, jest przekładem. Dodatkowym atutem są również przypisy, które pozwalają lepiej zrozumieć późnośredniowieczną Rosję.
Jest to książka naprawdę wybitna, jedna z tych, których cena okładkowa w żaden sposób nie pokrywa się ze wspaniałą zawartością stronic i wydaje się wręcz symboliczna. Wszak 34,90 zł to rzeczywiście cena niezbyt wygórowana za tak wyśmienite, inteligentne, porywające i skłaniające do wejrzenia wgłąb siebie dzieło.
Za tydzień kolejne Warszawskie Targi Książki, a na nie zawita nie kto inny, jak właśnie Jewgienij Wodołazkin. Nie mogę już się doczekać spotkań z człowiekiem, który stworzył tak nieprawdopodobnie głębokie i zarazem literacko piękne dzieło.



Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Zysk i S-ka

7 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce różne opinie i mam zamiar dodać ją do swej biblioteczki:) Mam też pytanie:czy postać jest postacią autentyczną czy fikcją literacką?Zdania podzielone słyszałam.Czytałam też że książka zawiera dużo fantastyki,czy tak jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co zrozumiałam, Autor powiedział, że dusza Laura to wiele ruskich dusz. także optowałabym za tym, że jest postacią fikcyjną stworzoną na bazie różnych jemu współczesnych ludzi. Jeśli dowiem się czegoś więcej na spotkaniu z Autorem – napiszę.
      Jeśli chodzi o fantastykę – nie zauważyłam w powieści żadnej fantastyki.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź:) Byłabym wdzięczna gdybyś napisała po spotkaniu z Autorem:)))

      Usuń
  2. Zgodnie z obietnicą, zapytałam Autora o postać Arsenija. Potwierdzam więc, że nie jest to postać autentyczna, choć – jak zaznaczył pan Wodołazkin – niewiele wymyślona. Posiłkując się hagiografią i innymi źródłami historycznymi (staroruskimi), stworzył bohatera na wzór opisywanych szaleńców bożych (jurodiwych). Cytuję za Autorem: "Ludzi takich jak Laur nie ma w przyrodzie".

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję serdecznie:)))) Książkę przeczytam na pewno,choć na co dzień czytam innego rodzaju literaturę.Tak pięknie napisana przez Ciebie recenzja nie może u mnie przejść bez echa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) W takich momentach czuję, że robię coś pożytecznego :)

    OdpowiedzUsuń