Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 1 grudnia 2015

Turniej cieni – Elżbieta Cherezińska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:815
ISBN: 978-83-7785-669-7






Jeśli myślicie, że Afganistan zainteresował Europę pod koniec XX wieku to jesteście w wielkim błędzie, jako i ja byłam. Już niemal dwieście lat temu toczyły się o niego zawzięte walki – tak za pomocą wielkich armii, jak i w salonach, wśród polityków i szpiegów. To o tym między innymi jest "Turniej cieni", choć ciężko wskazać jeden główny temat tej wielowątkowej historii.
Przyznaję, że początkowo najnowszą powieść Cherezińskiej czytało mi się bardzo ciężko. Odkładałam ją co chwilę z kilku powodów. Jednym z nich było nagromadzenie nazwisk i ciągła zmiana miejsc, w których rozgrywała się akcja. Wszystko to szło dość ślamazarnie póki nie pokazała nam Azji. Około dwusetnej strony historia robi się naprawdę ciekawa, a od połowy wciąga całkowicie. O ile pierwsze 150 stron czytałam miesiąc, o tyle resztę (czyli 650 stron) dosłownie połknęłam w niecały tydzień. 
O czym zatem napisała tym razem Autorka takich bestsellerów jak "Korona śniegu i i krwi" czy "Legionu"? Otóż przenosimy się do pierwszej połowy XIX stulecia. Właśnie dogorywa powstanie listopadowe. Wielki zryw okazuje się straszliwą klęską dla Polaków marzących o uwolnieniu swej Ojczyzny spod jarzma trzech zaborców. Szeregowi żołnierze, o ile nie oddali za Polskę krwi, zostają siłą wcieleni do armii rosyjskiej, inteligencja i przywódcy  tak polityczni, jak i wojskowi – udają się na emigrację. Tam zaś różnie się dzieje. Kilka skłóconych ze sobą obozów nie potrafi w żadnym razie dojść do porozumienia w sprawie kształtu przyszłej wolnej Rzeczypospolitej, jak więc mają cokolwiek osiągnąć... Rozpoczynają się swoiste podchody.
Tymczasem Rosja rośnie w siłę i pragnie stać się Trzecim Rzymem, który już nigdy nie upadnie. Wielka Brytania, największe i najsilniejsze imperium ówczesnego świata, nie jest tą perspektywą zachwycona. Trwa więc walka nie tylko na polach bitew, ale i w gabinetach prominentnych polityków. Niektórych z nich Czytelnik pozna całkiem dobrze. 
Kim są główni bohaterowie tej opowieści? Jest ich trzech, choć wydaje się nieraz, że znacznie więcej. Zdecydowanie jednak na pierwszy plan wysuwają się historie trzech Polaków: Rufina Jozafata Piotrowskiego, Jana Prospera Witkiewicza i Adama Gurowskiego. Pierwszy zrzucił mnisi habit, by pójść do powstania. Emigracja skierowała go do Paryża, gdzie wciąż stara się odnaleźć siebie i swoją misję, ponieważ głęboko wierzy, że ma do dokonania coś, co przybliży ukochaną Polskę do odzyskania wolności. Drugi został skazany za działalność spiskową i jako nastolatek zaledwie trafił na Syberię. Teraz przymierza wzdłuż i wszerz azjatyckie stepy i spotyka się z ważnymi osobistościami we wschodnich krajach, by budować potęgę cara. Trzeci, choć był w powstaniu dowódcą, zdaje się, że zupełnie zatracił siebie. Jego nazwisko ludzie raczej wypluwają niż wymawiają, a to dlatego, że napisał kilka bardzo niepochlebnych dzieł o Polsce, które miały za zadanie pokazać światu, że to Rosja jest najsilniejszym mocarstwem i przekazać ideę panslawizmu. Każdy jest inny, a nikt taki, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Bo i historia nie jest jedynie czarnymi zgłoskami zapisanymi na białym papierze. To skomplikowane jednostkowe sytuacje, układy i układziki, podchody, szpiegowanie, naciąganie rzeczywistości, zamykanie w więzieniach i zabijanie niedogodnych świadków. Istny turniej cieni.
Cherezińska pięknie pokazuje ówczesny świat. Odmalowuje go z wielką dokładnością, co zresztą nie zdziwi żadnego z jej Czytelników. Wschód pachnie targami pełnymi przypraw i świeżo zaparzoną herbatą. Syberia wywołuje zimne dreszcze. Wreszcie Europa jawi się jako gniazdo zepsucia i rozpasania, dbające tylko o swoje dobro. Czy tak rzeczywiście wyglądało życie w pierwszej połowie XIX wieku? Całkiem możliwe.
"Turniej cieni" to wyśmienicie i z wielkim polotem opowiedziana historia szpiegowsko-polityczna rozpoczynająca się w 1831 roku, a kończąca w roku 1855. To osiemset stron przedstawiających życie mniej i bardziej wybitnych jednostek, genialnie wykreowanych bohaterów, których losy Czytelnik śledzi z zapartym tchem. To w końcu Polacy, którzy szukają swej polskości. To miłość do Ojczyzny, patriotyzm, chęć oddania życia za coś ważnego, za coś, w co się wierzy i to w świecie, w którym trudno się z kimkolwiek porozumieć i trudno komukolwiek zaufać. Wszak "nie jest niczym trudnym być patriotą wśród bohaterów, trudniej jest zachować miłość do rodaków wśród tchórzy, kłótników, zdrajców". To opowieść, w której Polacy potrafią być wielcy, ale są przecież tylko ludźmi. To wciąż wielka miłość do Ojczyzny, którą jednak każdy przejawiać może w inny sposób. Ot, choćby wykorzystując instytucję ketmana.
Cherezińska uśmiecha się czasem do Czytelnika, wspominając o Adamie Mickiewiczu, Charlesie Dickensie, a nawet o Sherlocku Holmesie. Części, na które podzieliła swą powieść poprzedzają natomiast motta będące cytatami zaczerpniętymi z "Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego" Mickiewicza. Książkę wzbogacają mapy, które pomagają rozeznać się w sytuacji, a także kilka rycin.
Co chyba jednak najciekawsze – główni bohaterowie, choć tak literacko odmalowani przez Autorkę, to postaci autentyczne. Być może i Wy będziecie mieli ochotę, po zakończonej lekturze "Turnieju cieni" zapoznać się bliżej z ich biografiami.
Błędów znalazłam dosłownie kilka, można zliczyć na palcach jednej dłoni, co przy tak opasłej księdze jest nie lada wyczynem.
Żeby jednak nie było zbyt różowo, to teraz uwagi krytyczne. Osiemset stron to naprawdę niemało. Ta książka jest po prostu fizycznie ciężka, to znaczy – sporo waży. Na dodatek jest duża. Można by było na to przymknąć oko, jednak to zupełnie niemożliwe, ponieważ druk jest na tyle mały, że po przymknięciu oczu niewiele da się zobaczyć. To jeden z głównych powodów, dla których początki czytania były tak trudne. Jako, że mam wadę wzroku, musiałam książkę trzymać blisko twarzy, a tego z kolei nie wytrzymywały na dłuższą metę moje ręce. Spokojnie można by tę wspaniałą opowieść podzielić na dwa tomy, szczególnie że sama Autorka dzieli ją na siedem części, z czego piąta zaczyna się niemal dokładnie w połowie.






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:
http://www.zysk.com.pl/



Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

2 komentarze:

  1. O rany, czyli nie tylko mi przeszkadza ten drobny druk. Właśnie czytam, jestem w okolicach 350 strony i idzie mi dość wolno, bo moje oczy szybko zaczynają protestować. :/ Ale tak poza tym książka mi się podoba, chociaż czasami gubię się w tych czysto politycznych wątkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, druk jest mały, trochę zniechęca. Ale kiedy się wczuć i dać wciągnąć w historię... naprawdę warto czytać dalej :)

      Usuń