Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2010
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 301
Ilustracje: Artur Śledzianowski
ISBN: 978-83-7506-634-0
Klimatyczna okładka przyciąga wzrok i od razu
zapowiada pewne szczegóły. Poznań, zima, panowie w melonikach. „Doktor
Jeremias” to powieść ze wszech miar godna polecenia, choć myślę, że nie jest
typowym kryminałem i nie każdemu wielbicielowi gatunku może przypaść do gustu.
Późna jesień 1913 roku. W Posen, na Wasserstrasse
zamordowano młodą dziewczynę, Janinę Pokrywkę. W toku śledztwa okaże się, że była cichą i
pracowitą krawcową. Kto tak straszliwie zmaltretował jej twarz i niczym wybitny
chirurg usunął wątrobę? Ze strony poznańskiej Kripo śledztwo prowadzi Heinrich
Windelbrand. Korzysta jednak z pomocy nieformalnych konsultantów, doktórów
Anzelma Schoena i Sigmunda Jeremiasa. Ci dwaj w pewnym momencie pokuszą się o
prowadzenie własnej pracy detektywistycznej. Czy idące dwutorowo postępowanie
przyniesie skutki i mordercy Janiny Pokrywki zostaną odnalezieni i osądzeni? W
świecie, gdzie bogaci zawsze unikają kary, a na biednych spadają obciążające zeznania,
w świecie, w którym istnieje podział na Polaków i Niemców, w końcu w świecie, w
którym czuć już zbliżającą się wielkimi krokami wojnę… nic nie jest pewne.
Bohaterowie powieści są bardzo dobrze stworzeni i
opisani. Ich rys charakterologiczny jest głęboki, świetnie dopasowany do
czasów, w których postaciom przyszło żyć. Od razu zapadają w pamięć i czytelnik
nie ma żadnego problemu, by ich od siebie odróżnić, mimo że jest ich sporo.
Dlaczego jednak to Sigmund Jeremias stał się bohaterem tytułowym tej historii,
nie potrafię odpowiedzieć. Owszem, jest postacią kluczową, ale w niczym nie
ustępują mu Anzelm czy Windelbrand. Być może Autorzy uznali, że doktor Jeremias
brzmi lepiej niż doktor Schoen. Kto wie…
Intryga, która w pierwszej chwili może wydawać się
zwyczajną zbrodnią na młodej dziewczynie, okazuje się, oczywiście, znacznie
bardziej złożona. Czy rozwiązanie kryminalnej zagadki zaskakuje? Trochę tak, więcej jednak czerpałam radości z poznawania etapów tego nietuzinkowego
śledztwa, niż z samego rozwiązania. Tyle nachodzących na siebie wątków, tyle
postaci, które już już zdawały się być winnymi zbrodni, by okazać się co
najwyżej średnio ważnymi pomocnikami przy jej ukrywaniu.
Akcja toczy się płynnie, choć nie oczekujcie jakichś
wartkich odnóg Amazonki. To nasza poznańska Warta – płynie i porywa, ale
potrafi też stanąć w miejscu skuta lodem i zasypana śnieżnymi zaspami. Najczęstszymi
„przerywnikami” dla akcji są dialogi i monologi bohaterów. Sporo ich, polecam
zatem osobom, które uwielbiają książki z dużą ilością dialogów. O czym
rozmawiają? O istocie zbrodni, o psychologii i filozofii, w końcu o sytuacji,
którą widzą na co dzień – ciągłej i nieustannej walce Niemców i Polaków. Główni
bohaterowie są Niemcami, czytelnik ogląda więc Poznań i Polaków oczami
zaborców. Ciekawa to perspektywa i raczej w polskiej literaturze niespotykana.
Warto się z nią zapoznać.
Dygresje w rozmowach, ale również przejścia akcji na
boczne tory są o tyle fascynujące, co ukazujące szerszy obraz opisywanego
świata. Bo „Doktor Jeremias” to nie tylko kryminał z Poznaniem w tle – to barwny
portret tego miasta i jego mieszkańców w przededniu wielkiej wojny, z której
nieubłaganego wybuchu wszyscy powoli zdają sobie sprawę.
Choć więc akcja nie jest tak wartka, jakby pewnie
chcieli niektórzy z wielbicieli kryminałów, to trzyma w napięciu do ostatniej
chwili i… jeszcze dłużej. Powieść kończy się bowiem w pewnym zawieszeniu i nie
wiemy, czy sprawiedliwości stało się zadość, czy może jednak Jeremias
rzeczywiście jest „ostatnim sprawiedliwym”. Na szczęście na rynku pojawiła się
właśnie powieść „Fałszywy prorok” i ma ona opowiadać dalsze losy
tytułowego bohatera. Może więc Autor (tym razem już sam Koperski) nawiąże do
sprawy Pokrywki.
Przyznaję, że na początku książkę czyta się trudno,
jeśli jest się poznaniakiem i chce się sobie wyobrazić, którędy konkretnie
chadzają bohaterowie i gdzie się znajdują poszczególne budynki. Niemieckie
nazwy ulic i placów można znaleźć na mapie na wyklejce książki, jednak nie jest
to zadanie łatwe. Po pierwsze dlatego, że trzeba mieć jakiś punkt zaczepienia,
czyli wiedzieć cokolwiek. Po drugie – trzeba się wczytać w niezbyt wyraźną
mapę. Po trzecie w końcu – nasycenie narracji tymi nazwami jest początkowo
olbrzymie i co kilka zdań sięgałam do mapy. Jednak nie żałuję – dzięki temu
jeszcze lepiej poznałam moje rodzinne miasto. Autorzy odrobili dobrze swoje
zadanie domowe.
Jak ludzie z początku dwudziestego wieku, wyrośli w
kulturze niemieckiej, europejskiej zapatrują się na temat pedofilii? Jak ją
rozumieją? Czy gorszy ich, jak nam współczesnych? Jesteście ciekawi, jaki
związek zauważa Jeremias pomiędzy pedofilią a wojną i jaka cienka jest granica
między zauroczeniem młodą damą a dziewczynką? Sięgnijcie do książki.
Ciekawa intryga, wyraziści bohaterowie, piękny Poznań
w przededniu wojny. Zamek cesarski, który dla nas jest nierozerwalnie związany
ze stolicą Wielkopolski jako budynek postawiony dopiero niedawno. Okrutne
morderstwo, obrzydliwi kryminaliści i błyskotliwi lekarze. Wszystko to napisane
bardzo zgrabnie, ładnym językiem, z dobrą korektą i redakcją, dodatkowo jeszcze
wzbogacone piękną szatą graficzną i ilustracjami, które wprowadzają do historii
dodatkowy niepokój. Podobało mi się jeszcze bardziej niż tak już dzisiaj sławne
i lubiane przez wielu kryminały Krajewskiego, którego głównym bohaterem jest
detektyw Mock. Jako wisienka na torcie doktor Sigmund Jeremias zafascynowany
teoriami… Sigmundami Freuda.
Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Zysk i S-ka
Książka przeczytana w ramach Wyzwania:
Książka przeczytana w ramach Wyzwania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz