Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy „Biblioteka Premjowa”
Kraków
1928
Oprawa:
miękka
Liczba
stron: 113
ISBN:
brak (nadawano książkom wydanym od roku 1966)
Historia
szokująca i dająca sporo do myślenia.
Mamy
bliżej nieokreśloną przyszłość – z pewnością jest to przyszłość na tyle odległa
dla autora, że i dla nas nią pozostaje.
Ludzkość
rośnie w siłę, rozmnaża się, powodzi jej się coraz lepiej Jednak skutkiem tego
oraz faktu, że już jakiś czas temu wyeliminowano wszelkie wojskowe konflikty –
stoi na skraju przepaści. Brakuje pożywienia – ludzi umierają z głodu, a racje
żywnościowe są co jakiś czas zmniejszane. Racje? Owszem – ponieważ człowiek
przywykł do wygód – nie chodzi, ale wszędzie jeździ (nawet pomiędzy pokojami własnego
domu), nie ćwiczy, nie pracuje właściwie fizycznie. Odpoczywa, a jedzenie
dostaje, ponieważ mu się ono należy. Wizja piękna, ale jak pokazuje nam Rusinek
– zgubna. Człowiek bowiem marnieje w oczach – staje się otyły od braku ruchu,
nie rośnie, często po prostu nawet nie jest w stanie się gdzieś przemieścić –
nie tylko z powodu nadwagi, czy później braku jedzenia – bariery psychiczne są
przecież równie silne.
W
czasie obrad Wielkiej Rady Pokoju jeden z delegatów przedstawia szokującą
propozycję – należy rozpocząć wojnę, jedynie wojna bowiem jest w stanie
wyniszczyć tych, którzy są słabsi, a jednocześnie jest przecież ona motorem
postępu. Zdegustowani i absolutnie zszokowani delegaci nie chcą nawet słuchać
tej przemowy. Znajduje się jednak człowiek, który twierdzi, że dzięki jego
wynalazkowi uda się wyeliminować wszystkie problemy, które trawią rodzaj
ludzki.
Mitra
– genialny naukowiec, które jakiś czas temu uznano z wariata przedstawia więc
delegatowi Namiko swój wynalazek i razem postanawiają naprawić świat. Jak?
Mordując wszystkich chorych, zniedołężniałych – tak, by po Ziemi chodzili już jedynie
ludzie zdrowi. Co ciekawe, sam Mitra jest chory i stanie się jedną z pierwszych
ofiar własnych badań.
To
historia niesamowita, a jednocześnie bardzo niepokojąca. Wizja przyszłości wcale
nie tak fantastyczna – dzisiaj już widzimy, że może się ona dość szybko stać
naszą realną przyszłością i to całkiem niedaleką. Przestrzega przed błędami, a
także zadaje całe mnóstwo mądrych pytań, których czasem chyba boimy się zadać.
Do czego doprowadzi dalszy rozwój techniki i technologii? Co się stanie, kiedy
żółta rasa rzeczywiście zacznie zalewać cały świat? Czy cel uświęca środki?
Wątek
szpiegowski przeplata się tu z fantastyką, sensacja i romansem, by zakończyć
się absolutnie niespodziewanie.
Z
pewnością do „Buntu w krainie maszyn” warto zajrzeć, a nawet zaglądać co jakiś
czas, by nie zapomnieć tej dystopijnej przypowieści.
Niestety
korekta się tu absolutnie nie spisała, co bardzo utrudniało czytanie – błędów jest
bez liku, a szkoda, bo język, w którym pisał Rusinek piękny z temi wszelkimi
typowo polskiemi zwrotami i fantazyami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz