(Według
Encyklopedii Fantastyki – wydawcą jest A. Chołoniewski)
Kraków
1918
Oprawa:
miękka
Liczba
stron: 104
ISBN:
brak (nadawano książkom wydanym od roku 1966)
Książka
ta jest tak niezwykła, jak historia jej wydania, o której we wstępnej mowie
wydawcy. Napisania oryginalnie pod tytułem „Rękopis z XX wieku po Chrystusie”
przez pisarza politycznego, badacza społecznego życia i myśliciela, Stefana Buszczyńskiego,
nie jest lekturą łatwą ani lekką. Podtytuł „Fantazya społeczna z r. 1881” mylić
może, że spotkamy tu opisy statków latających na Księżyc, czy innych wspaniałych
odkryć nauki.
„Rękopis…”
to rozprawa polityczna i nie sposób z tym polemizować. To rozprawa trudna,
wymagająca sporego skupienia i… bardzo wciągająca. Dziś dziwić może, że nie
znalazła wydawcy przez niemal czterdzieści lat. Ostatecznie wydano ja dopiero w
roku 1918! Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej panującym pod zaborami stosunkom i
przeczytać, o czym dzieło to traktuje – można zrozumieć tę sytuację.
Buszczyński
prowadzi w swym traktacie zajmujący dialog. Po jednej stronie stoi on, po drugiej
zaś przybysz przyszłości, z dwudziestego stulecia, jak twierdzi. Przyznać
trzeba, że dialog często przechodzi w monolog i odpowiednik literacki Autora
niewiele mówi, gdy jego adwersarz roztacza wizję przyszłego społeczeństwa.
Krytyce poddaje niemal każdą dziedzinę życia dziewiętnastowiecznego człowieka,
przeciwstawiając jej lepszy układ społeczny, nowoczesne rozwiązania, zdrowszy
styl życia. Nie zgadza się z twierdzeniem, że dziewiętnaste stulecie było
wiekiem postępu – wręcz przeciwnie. Wszystkie przytaczane przez Autora
argumenty obala, bądź wyśmiewa.
Przewiduje
więc zniesienie podatków pośrednich, które uważa za zawoalowaną kradzież.
Ukazuje kobietę w dwudziestym wieku, jako mającą duże znaczenie i wyswobodzoną
z kajdan społecznych tradycji. Niesamowite wizje roztacza w dziedzinie
zdrowszego życia, nie zapominając również o wynalazkach różnego typu.
Wynalazkach nie z bajki, ale takich, które rzeczywiście dzisiaj są dla nas
codziennością, jak choćby elektryczne kuchenki zamiast gazowych.
Na
104 stronach zawarł cały program polepszenia życia człowieka żyjącego u schyłku
dziewiętnastego wieku. Program niebagatelny, realny (co przecież możemy dzisiaj
z łatwością sprawdzić i udowodnić). Aż dziw bierze, że tak dobrze udało mu się
ukazać nasze społeczeństwo – zupełnie, jakby był jasnowidzem. Choć wiele nam
jeszcze zostało do zrobienia, by nasze Zycie przypominało tę sielankę, którą
prezentuje w tej pracy.
Z
pewnością warto do tej pozycji zajrzeć, ponieważ daje sporo do myślenia – zwracając
uwagę nie tylko na przemiany, które zaszły w przeciągu ostatnich stu kilku lat,
ale także na te zagadnienia, które nadal pozostają w sferze marzeń.
Korekta
się pisała całkiem dobrze, choć zastanawiam się, czy w ogóle jakaś była w
tamtych burzliwych czasach. Zastanawia mnie natomiast projekt okładki, na
której znalazła się praca „Dolina łez” (G.Doré) – jaki ma związek z zawarta w
środku praca – nadal nie wiem. Czekam na propozycje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz