Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 20 listopada 2012

Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy - Stanisław Milewski

Wydawnictwo: ISKRY
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 228
ISBN: 978-83-244-0108-6




Pół roku niedawno minęło odkąd przeprowadziłam się z Poznania pod Warszawę. Nie spodziewałam się, że tak szybko poznam ją od tej mrocznej strony, choć na szczęście – jedynie literacko.
Książka Milewskiego to niejako kontynuacja „Intymnego życia niegdysiejszej Warszawy” (tej książki jeszcze nie czytałam), w której autor skupia się na wszelkich mętach, złodziejach, oszustach, stręczycielach i innych rzezimieszkach. Cóż i słowo rzezimieszek zostało przez niego leksykalnie wytłumaczone, bowiem w swej książce zajmuje się między innymi rozszyfrowywaniem różnych powiedzeń i terminów używanych w „tym” światku.
Skupia się autor przede wszystkim na wieku dziewiętnastym i dwudziestym do wybuchu drugiej wojny światowej. W niektórych miejscach cofa się trochę do wieku XVIII, a nawet czasem do XVII, jednak to dziewiętnaste stulecie i początek dwudziestego są najlepiej udokumentowane i im poświęca najwięcej uwagi.
Czytając „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy” dowiemy się nie tylko o tym, jak się w slangu świata przestępczego mówi, ale też jaki obowiązuje w nim kodeks honoru (bo obowiązuje!), jakie są zasady, a także poznany co niektórych przestępców. Tych sławniejszych, o których pisały gazety, a ludzie na ulicach szeptali ze strachem i trwogą, albo śpiewali o nich ballady (sic!).
Autor odkrywa przed nami ewolucje systemu penitencjarnego, opowiadana o zsyłkach na Sybir, piętnowaniu więźniów, karaniu cielesnym i moralnym, budowaniu kolejnych więzień (a wcześniej wież, w których osadzano skazanych). Jeden z rozdziałów poświęca także… akademiom przestępców, w których to bardzie doświadczeni w kantowaniu i omijaniu wymiaru sprawiedliwości uczyli tych, którzy byli doświadczeni mniej.
Wszystko to jest poparte cytatami z gazet (w szczególności z – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – tabloidowego Kuriera Warszawskiego), rysunkami i kawałami, a także pamiętnikami tak samych przestępców, jak i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Rysunki i kawały sprawiły mi wielką uciechę, śmiałam się z nich do łez.
Książka jest pięknie wydana, nie znalazłam jakichś większych błędów. Twarda oprawa, dobry papier, ładna Trzcionka. Same plusy. Poza jednymi ego wydawnictwu nie wybaczę – jak można (???!!!) zapytuję, jak można nie wyjustować tekstu? Każdy przedszkolak potrafi to dzisiaj wykonać, a wydawnictwo z sześćdziesięcioletnim stażem wypuściło książkę, której czytanie męczy oczy, które musza biegać po krzywych linijkach tekstu. Straszne, doprawdy, nieprawdopodobne i tego nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani tolerować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz