Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

czwartek, 30 kwietnia 2015

Dobij mnie, Europo – Adam Bednarczyk

Wydawnictwo: WARBOOK
Ustroń 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 251
Zdjęcia: archiwum Autora
ISBN: 978-83-64523-27-4








Tym razem nie wiem, od czego zacząć. Chciałabym napisać, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Znaczyłoby to jednak, że jakieś pozytywne myśli przychodzą mi do głowy, a byłoby to sporym przekłamaniem. "Przemęczyłam ją" – to chyba najwłaściwsze wyrażenie, a szkoda, bo książka zapowiadała się naprawdę nieźle.
Liczyłam na wysoki poziom tekstu choćby dlatego, że Autorem jest dziennikarz i korespondent wojenny. Można więc było oczekiwać składnych zdań i choćby podstawowej wiedzy o budowaniu fabuły, nie mówiąc już o jako-takim formatowaniu tekstu, by był zrozumiały. Otóż tutaj również się zawiodłam. Zdania są koślawe, niegramatyczne, czasami trzeba je przeczytać po dwa razy, by później dalej domyślać się, o co Autorowi chodziło. Dialogi, nie dość, że drewniane, to jeszcze zapisane tak dziwacznie, że często nie wiadomo, kto z kim rozmawia, kto wypowiada daną kwestię, albo... w połowie zdania domyślasz się, że to już jakiś dialog, a nie narracja. Koszmar.
Pomińmy jednak formę, zajmijmy się treścią, bo wiele można przetrwać, jeśli treść jest dobra.
Wojna bałkańska, konflikt, który dla większości świata pozostał mało znany. Walki, które toczyły się w początkach lat '90 ubiegłego wieku na terenach byłej Jugosławii były straszliwe i bratobójcze. Tak, sąsiad zabijał sąsiada, a brat walczył przeciw bratu. Gdy znalazł się wspólny wróg, potrafili stanąć murem i bronić swej ziemi, by dzień, dwa dni później zabijać się nawzajem. Etniczno-religijna wojna, która do dzisiaj odbija się echem ludobójstwa. Echem odległym, echem niczym z innego świata, a przecież echem tak niedawnych zdarzeń. Nie chodzi o pompatyczny opis, w glorię dla tych, którzy walczyli i ginęli. Dla tych, którzy oddawali życie za przekonania i wiarę, ani tych, którzy szli z bronią w ręku w zamian za dobry żołd, bo w wojnie tej niemało było najemników. Nie chodzi o górnolotne wyrażenia i wielką powagę w opisie. Jednak to, co z tym opisem uczynił Autor przechodzi ludzkie pojęcie. Nie wiem, co chciał przedstawić w swym tekście, do jakiej ludzkiej wrażliwości trafić, co uwiecznić. Po lekturze tej książki, której nie można nazwać ani powieścią, ani reportażem, widzę walczących wciąż pijanych, zapitych często, strzelających dla frajdy (czyżby mieli nadmiar amunicji?), wykorzystujących wojskowy sprzęt do własnych celów (samochód wojskowy przykładowo służy po to, by pojechać do miasteczka po szampana), bawiących się na imprezach (ja rozumiem, że w czasie wojny ludzie biorą śluby i wesela i chyba o to Autorowi chodziło – by ukazać ludzki wymiar wojny, ale... coś tu nie zagrało, jak należy), podrywających miejscowe dziewczyny...
Rozmowy, które toczą się pomiędzy bohaterami zostały również bardzo spłaszczone. Ktoś coś zaczyna, ktoś mu odpowiada, szykuje się ciekawa debata, naprawdę poważny problem, a tu sru... Idą na piwo, albo ktoś przynosi rakiję, albo pojawia się ładna dziewczyna i koniec tematu.
Plusem książki mogły być zamieszczone na początku fotografie (choć nie wiem, po co powielono je raz jeszcze w tekście). Tyle, że są nudne i niczego właściwie nie wnoszą. Bo co to za zdjęcie, które przedstawia przydrożny znak, albo Autora ściskającego na weselu jakąś dziewczynę? Co ma o wojnie powiedzieć zdjęcie, które podpisano jako "oczywiście pozowane"?
Język książki jest niezrozumiały, redakcja ponoć była, ale jakby jej nie było (bo czyż to możliwe, że tekst przed redakcją był jeszcze słabszy?). Na siłę wpychane dialogi po chorwacku też nie mają większego sensu, bo i tak są od razu tłumaczone, więc po co w ogóle się pojawiły?
Chyba jedynym plusem są duże litery, dzięki którym te 220 stron (bo na 30 stronach są zdjęcia) czyta się umiarkowanie szybko.
Dobij mnie, Europo? Europa krzywdy mi nie wyrządziła, niestety jej miejsce zajęła ta książka, czy też raczej jej Autor. Głowa mi pęka i jest mi niezmiernie przykro, bo na wiele liczyłam. Zdecydowanie najsłabsza pozycja wydana przez Warbooka.






Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WARBOOK

Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz