Piękna historia o małym (nawet, gdy już dorósł, pozostał mały) Jacku, którego serce zamarzło przy narodzinach. W zamian za nie dostał zegar z kukułką i przestrogę, by nigdy nie kochać.
Jednak serduszko Jacka szybko poznało, co oznacza miłość, gdy pewnego dnia spotkał małą śpiewaczkę. Lata minęły, zanim ich drogi znów się zbiegły, a Jack podróżował w jej poszukiwaniu. Jednocześnie poznajemy jego „przyszywaną” rodzinę, czyli ludzi, którzy się nim zaopiekowali w chwili, gdy matka pozostawiła go samego zaraz po porodzie.
To baśń dla dorosłych, która ma nam przypomnieć, czym są miłość, przyjaźń, zaufanie. Porusza delikatne tematy – porzucenie dziecka, jego samotność, poszukiwanie dziecka przez kobietę, która sama nie może zostać matką. Mówi o bólu, który Jack odczuwa w chwili, gdy zrządzeniem losu zostaje oddzielony od swojej opiekunki i wszystkich, którzy go znają. O tym, jak czuje się człowiek wykluczony w pewien sposób ze społeczeństwa – chłopiec jest w szkole pośmiewiskiem i wszyscy robią sobie z żarty z jego serca z kukułką. Jak się później okazuje – nie tylko maluchy potrafią być podłe. Dorośli również go nie rozumieją. Nawet ukochana ma problem, by zaakceptować jego inność.
Jest to historia trochę smutna, trochę zabawna – z pewnością nie dla dzieci. Daje do myślenia, każe się zastanowić nad tym, jak my sami zachowalibyśmy się, gdyby taki Jack pojawił się w naszym otoczeniu.
Pod płaszczem baśni i nie do końca realnego świata – w którym za serce może robić zegar, a kręgosłup można komuś zbudować z żeliwnych prętów – autor pokazał głęboko zakorzenione uprzedzenia i zadaje pytanie – czy my sami potrafimy zaakceptować ludzi, którzy się od nas różnią – upośledzonych fizycznie i psychicznie, czy umiemy zareagować, gdy dziecko jest w szkole dręczone przez rówieśników, czy potrafimy pokochać, jeśli nasz wybranek bardzo różni się od innych. Odpowiedź – niełatwa – należy do każdego z czytelników.
Gorąco polecam te słodko-gorzką historię w której chłopiec wędruje pomiędzy Edynburgiem a Hiszpanią.
Jednak serduszko Jacka szybko poznało, co oznacza miłość, gdy pewnego dnia spotkał małą śpiewaczkę. Lata minęły, zanim ich drogi znów się zbiegły, a Jack podróżował w jej poszukiwaniu. Jednocześnie poznajemy jego „przyszywaną” rodzinę, czyli ludzi, którzy się nim zaopiekowali w chwili, gdy matka pozostawiła go samego zaraz po porodzie.
To baśń dla dorosłych, która ma nam przypomnieć, czym są miłość, przyjaźń, zaufanie. Porusza delikatne tematy – porzucenie dziecka, jego samotność, poszukiwanie dziecka przez kobietę, która sama nie może zostać matką. Mówi o bólu, który Jack odczuwa w chwili, gdy zrządzeniem losu zostaje oddzielony od swojej opiekunki i wszystkich, którzy go znają. O tym, jak czuje się człowiek wykluczony w pewien sposób ze społeczeństwa – chłopiec jest w szkole pośmiewiskiem i wszyscy robią sobie z żarty z jego serca z kukułką. Jak się później okazuje – nie tylko maluchy potrafią być podłe. Dorośli również go nie rozumieją. Nawet ukochana ma problem, by zaakceptować jego inność.
Jest to historia trochę smutna, trochę zabawna – z pewnością nie dla dzieci. Daje do myślenia, każe się zastanowić nad tym, jak my sami zachowalibyśmy się, gdyby taki Jack pojawił się w naszym otoczeniu.
Pod płaszczem baśni i nie do końca realnego świata – w którym za serce może robić zegar, a kręgosłup można komuś zbudować z żeliwnych prętów – autor pokazał głęboko zakorzenione uprzedzenia i zadaje pytanie – czy my sami potrafimy zaakceptować ludzi, którzy się od nas różnią – upośledzonych fizycznie i psychicznie, czy umiemy zareagować, gdy dziecko jest w szkole dręczone przez rówieśników, czy potrafimy pokochać, jeśli nasz wybranek bardzo różni się od innych. Odpowiedź – niełatwa – należy do każdego z czytelników.
Gorąco polecam te słodko-gorzką historię w której chłopiec wędruje pomiędzy Edynburgiem a Hiszpanią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz