- Co trzysta lat jest wybierany Strażnik.
- Co trzysta lat?!
- Tak – co trzysta lat. Ma czuwać nad Nowickimi. Uważać, żeby nic im się nie stało, żeby przetrwali. Żeby właściwie korzystali z przywilejów, jakie otrzymali w darze. Od kadencji poprzedniego Strażnika również nad tym, by nie wpadli w ręce Knuta. Ja jestem teraz Strażnikiem i jedyną osobą wobec której są posłuszni. Jestem ich sługą i doradcą, ale także – w niektórych kwestiach – ich nadzorcą.
- A ja?
- Tak, jak mówiłem – Alexander nie może się zbliżyć do Michaela. Przynajmniej póki ten nie osiągnie pełnoletniości. Ja tym bardziej. Zostałaś nam już tylko ty. Nikołaj przeczuwał niebezpieczeństwo, dlatego napisał do Sary, że chce się spotkać z synem. Niestety nie zdążył. Ale skoro wybrał ciebie na swoją żonę to uznaliśmy, że się nadajesz. Nikołaj, no cóż, nie był ideałem. Wyrzekł się rodziny i nie utrzymywał z nami kontaktu. Dopiero kilka lat temu dał sobie pomóc – po narodzinach syna. Później poznał ciebie i pozwolił mi być z wami.
- Z nami? Co przez to rozumiesz?
- Za chwilę ci pokażę, a wtedy uwierzysz, że mówię prawdę.
*
Na kolację Chiara przyniosła mu kanapki i herbatę. Usiadła obok i cały czas mu się przyglądała. Była dziwna. Taka niziutka i niepozorna, chociaż z pewnością była od niego starsza.
- Kim jesteś?
- Mam na imię Chiara.
- To już wiem. Pytam, kim jesteś. I kim on jest? Dlaczego mnie tu zabraliście? Mama na pewno się zezłości, że nie wracam.
- Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. Sam ci wszystko wytłumaczy.
- Powiedział, że poznam ojca. Mama mówiła, że tata nie żyje, więc jak to możliwe?
- Mike, nikt nie mówił, że się spotkasz z ojcem. Knut powiedział jedynie, że da ci szansę go poznać.
*
- Pamiętasz dzień, kiedy Nikołaj podarował ci kota?
- Oczywiście, że pamiętam. Co to ma do rzeczy?
- Dokładnie to…
Chyba śniła. Mężczyzna siedzący obok na kanapie zmienił się w… jej Fiodora. W kota! W jej kociaka. W zwierzę. Fiodor… Jeśli nie śniła, to znaczy, że wszystko, co jej powiedział, mogło być prawdą. Podszedł do niej i zaczął się łasić, tak jak zawsze, gdy chciał, żeby go pogłaskała.
- Przestań. Zmień się znowu w człowieka, proszę – wyszeptała. Odsunął się i znów stał się mężczyzną.
- Teraz już wiesz wszystko – „prawie wszystko” – dodał w myślach. – Alexandrze, wejdź!
Alexander wszedł pełen obaw. Miał nadzieję, że Magdalena nie zemdlała znowu. Miał już dosyć tej babskiej słabości. Odzwyczaił się od towarzystwa kobiet. Nie zemdlała. Siedziała na kanapie z oczami wybałuszonymi na Fiodora, który, sięgając po leżące na podłodze spodnie, przykrywał się kocem.
*
Wreszcie go miał. Chiara należała już do niego całkowicie, a teraz udało mu się dorwać Michaela. Jeszcze tylko zwabić Alexandra i raz na zawsze się ich wszystkich pozbędzie. Po tylu latach udało mu się. Fiodor dał im za dużo swobody, a teraz nadszedł czas, by mu to unaocznić. Jest najgorszym Strażnikiem w historii. Natasza popełniła błąd, wybierając go na to stanowisko. Zaślepiona miłością nie widziała, że nie będzie w stanie podołać powierzonym mu obowiązkom. I była pierwszą, którą stracił. Teraz on, Knut, dokończy dzieła.
*
Magdalena siedziała na balkonie otulona ciepłym kocem. Alexander i Fiodor uszanowali jej wolę i dali czas na przemyślenia. Gdzieś tam głęboko w środku miała nadal nadzieję, że za chwilę się obudzi i to wszystko okaże się snem. Obok będzie leżał Nikołaj i nieźle się razem uśmieją, kiedy opowie mu ten koszmar… Powoli zaczynała uświadamiać sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Spojrzała na niebo – zerowe zachmurzenie, gwiazdy migające miliony lat świetlnych stąd. Tyle tajemnic świata ukrytych przed ludzkim okiem. Tyle niewiadomych. Być może kiedyś część z nich ludzkość pozna. Jeśli Nowickim się teraz uda, to być może któryś z nich będzie świadkiem poznania nowej kosmicznej kultury. Zostali już tylko Alexander i Mike.
Usłyszała pukanie do drzwi. W pierwszej chwili nie chciała otwierać, jednak pozwoliła Alexandrowi wejść. Przyniósł jej kolację. Postawił tacę na stole i czekał, właściwie nie wiedząc, na co. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, nie mogąc zapomnieć twarzy ojca Julka.
- Miałam kiedyś przyjaciela – zaczęła, przerywając niezręczną ciszę. – Dawno temu, jako dziecko. Jedynego prawdziwego przyjaciela w życiu. Miał na imię Julek i dzisiaj byłby już pewnie ojcem szczęśliwej rodziny. Zmarł. Na początku szkoły. Nie wiem, dlaczego. Nikt nie wiedział, nie było możliwości, by się dowiedzieć. Pamiętam, że byłam na jego pogrzebie. Z moimi rodzicami. I wieloma sąsiadami z dzielnicy. Byliśmy na jego pogrzebie, ale nie było na nim jego ojca. Wyprowadził się kilka godzin po śmierci Julka i słuch o nim zaginął – usiadła, spoglądając na tacę z posiłkiem. – Wyglądasz zupełnie tak jak on, tamtego dnia, gdy na ulicy powiedział mi, że jego syn nie żyje.
*
Sara kręciła się po domu, zastanawiając się, gdzie też może o tej porze przebywać jej młodszy syn. Jeśli coś mu się stało, nie wybaczy sobie.
- Paul, nie widziałeś Michaela po szkole? Jest już prawie północ, a jego ciągle nie ma. Denerwuję się już poważnie. Może coś mu się stało.
- Nie martw się, mamo. Na pewno nic mu nie jest. Pewnie chowa się gdzieś, albo znowu ma te swoje zwidy, dziwak jeden – Paul nie odrywał wzroku od komputera. Udało mu się pożyczyć od kolegi z klasy najnowszą grę i założył się, że w ciągu jednej nocy przejdzie wszystkie poziomy. Zupełnie nie przejmował się bratem. Policjant dał mu pewnie burę za bójkę i puścił go, a ten gdzieś się teraz chowa, żeby matka nie widziała siniaków.
Może jednak powinna była posłuchać tej kobiety, żony Nikołaja. Skoro przyjechała, to może warto było dowiedzieć się, w jakim celu. Nikołaj nie żył i być może przed śmiercią zdążył opowiedzieć żonie o synu. Gdyby miała jej numer telefonu, z pewnością by teraz zadzwoniła. Może to właśnie tamta kobieta zabrała Michaela. Nie! Mogłaby to zrobić? Po co? Po co miałaby zabierać jej syna? Mówiła, że chce jedynie o nim porozmawiać. Nawet nie z nim, ale o nim. Czyżby posunęła się aż tak daleko? Łzy popłynęły jej po policzkach. „Mike…”
- Co trzysta lat?!
- Tak – co trzysta lat. Ma czuwać nad Nowickimi. Uważać, żeby nic im się nie stało, żeby przetrwali. Żeby właściwie korzystali z przywilejów, jakie otrzymali w darze. Od kadencji poprzedniego Strażnika również nad tym, by nie wpadli w ręce Knuta. Ja jestem teraz Strażnikiem i jedyną osobą wobec której są posłuszni. Jestem ich sługą i doradcą, ale także – w niektórych kwestiach – ich nadzorcą.
- A ja?
- Tak, jak mówiłem – Alexander nie może się zbliżyć do Michaela. Przynajmniej póki ten nie osiągnie pełnoletniości. Ja tym bardziej. Zostałaś nam już tylko ty. Nikołaj przeczuwał niebezpieczeństwo, dlatego napisał do Sary, że chce się spotkać z synem. Niestety nie zdążył. Ale skoro wybrał ciebie na swoją żonę to uznaliśmy, że się nadajesz. Nikołaj, no cóż, nie był ideałem. Wyrzekł się rodziny i nie utrzymywał z nami kontaktu. Dopiero kilka lat temu dał sobie pomóc – po narodzinach syna. Później poznał ciebie i pozwolił mi być z wami.
- Z nami? Co przez to rozumiesz?
- Za chwilę ci pokażę, a wtedy uwierzysz, że mówię prawdę.
*
Na kolację Chiara przyniosła mu kanapki i herbatę. Usiadła obok i cały czas mu się przyglądała. Była dziwna. Taka niziutka i niepozorna, chociaż z pewnością była od niego starsza.
- Kim jesteś?
- Mam na imię Chiara.
- To już wiem. Pytam, kim jesteś. I kim on jest? Dlaczego mnie tu zabraliście? Mama na pewno się zezłości, że nie wracam.
- Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. Sam ci wszystko wytłumaczy.
- Powiedział, że poznam ojca. Mama mówiła, że tata nie żyje, więc jak to możliwe?
- Mike, nikt nie mówił, że się spotkasz z ojcem. Knut powiedział jedynie, że da ci szansę go poznać.
*
- Pamiętasz dzień, kiedy Nikołaj podarował ci kota?
- Oczywiście, że pamiętam. Co to ma do rzeczy?
- Dokładnie to…
Chyba śniła. Mężczyzna siedzący obok na kanapie zmienił się w… jej Fiodora. W kota! W jej kociaka. W zwierzę. Fiodor… Jeśli nie śniła, to znaczy, że wszystko, co jej powiedział, mogło być prawdą. Podszedł do niej i zaczął się łasić, tak jak zawsze, gdy chciał, żeby go pogłaskała.
- Przestań. Zmień się znowu w człowieka, proszę – wyszeptała. Odsunął się i znów stał się mężczyzną.
- Teraz już wiesz wszystko – „prawie wszystko” – dodał w myślach. – Alexandrze, wejdź!
Alexander wszedł pełen obaw. Miał nadzieję, że Magdalena nie zemdlała znowu. Miał już dosyć tej babskiej słabości. Odzwyczaił się od towarzystwa kobiet. Nie zemdlała. Siedziała na kanapie z oczami wybałuszonymi na Fiodora, który, sięgając po leżące na podłodze spodnie, przykrywał się kocem.
*
Wreszcie go miał. Chiara należała już do niego całkowicie, a teraz udało mu się dorwać Michaela. Jeszcze tylko zwabić Alexandra i raz na zawsze się ich wszystkich pozbędzie. Po tylu latach udało mu się. Fiodor dał im za dużo swobody, a teraz nadszedł czas, by mu to unaocznić. Jest najgorszym Strażnikiem w historii. Natasza popełniła błąd, wybierając go na to stanowisko. Zaślepiona miłością nie widziała, że nie będzie w stanie podołać powierzonym mu obowiązkom. I była pierwszą, którą stracił. Teraz on, Knut, dokończy dzieła.
*
Magdalena siedziała na balkonie otulona ciepłym kocem. Alexander i Fiodor uszanowali jej wolę i dali czas na przemyślenia. Gdzieś tam głęboko w środku miała nadal nadzieję, że za chwilę się obudzi i to wszystko okaże się snem. Obok będzie leżał Nikołaj i nieźle się razem uśmieją, kiedy opowie mu ten koszmar… Powoli zaczynała uświadamiać sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Spojrzała na niebo – zerowe zachmurzenie, gwiazdy migające miliony lat świetlnych stąd. Tyle tajemnic świata ukrytych przed ludzkim okiem. Tyle niewiadomych. Być może kiedyś część z nich ludzkość pozna. Jeśli Nowickim się teraz uda, to być może któryś z nich będzie świadkiem poznania nowej kosmicznej kultury. Zostali już tylko Alexander i Mike.
Usłyszała pukanie do drzwi. W pierwszej chwili nie chciała otwierać, jednak pozwoliła Alexandrowi wejść. Przyniósł jej kolację. Postawił tacę na stole i czekał, właściwie nie wiedząc, na co. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, nie mogąc zapomnieć twarzy ojca Julka.
- Miałam kiedyś przyjaciela – zaczęła, przerywając niezręczną ciszę. – Dawno temu, jako dziecko. Jedynego prawdziwego przyjaciela w życiu. Miał na imię Julek i dzisiaj byłby już pewnie ojcem szczęśliwej rodziny. Zmarł. Na początku szkoły. Nie wiem, dlaczego. Nikt nie wiedział, nie było możliwości, by się dowiedzieć. Pamiętam, że byłam na jego pogrzebie. Z moimi rodzicami. I wieloma sąsiadami z dzielnicy. Byliśmy na jego pogrzebie, ale nie było na nim jego ojca. Wyprowadził się kilka godzin po śmierci Julka i słuch o nim zaginął – usiadła, spoglądając na tacę z posiłkiem. – Wyglądasz zupełnie tak jak on, tamtego dnia, gdy na ulicy powiedział mi, że jego syn nie żyje.
*
Sara kręciła się po domu, zastanawiając się, gdzie też może o tej porze przebywać jej młodszy syn. Jeśli coś mu się stało, nie wybaczy sobie.
- Paul, nie widziałeś Michaela po szkole? Jest już prawie północ, a jego ciągle nie ma. Denerwuję się już poważnie. Może coś mu się stało.
- Nie martw się, mamo. Na pewno nic mu nie jest. Pewnie chowa się gdzieś, albo znowu ma te swoje zwidy, dziwak jeden – Paul nie odrywał wzroku od komputera. Udało mu się pożyczyć od kolegi z klasy najnowszą grę i założył się, że w ciągu jednej nocy przejdzie wszystkie poziomy. Zupełnie nie przejmował się bratem. Policjant dał mu pewnie burę za bójkę i puścił go, a ten gdzieś się teraz chowa, żeby matka nie widziała siniaków.
Może jednak powinna była posłuchać tej kobiety, żony Nikołaja. Skoro przyjechała, to może warto było dowiedzieć się, w jakim celu. Nikołaj nie żył i być może przed śmiercią zdążył opowiedzieć żonie o synu. Gdyby miała jej numer telefonu, z pewnością by teraz zadzwoniła. Może to właśnie tamta kobieta zabrała Michaela. Nie! Mogłaby to zrobić? Po co? Po co miałaby zabierać jej syna? Mówiła, że chce jedynie o nim porozmawiać. Nawet nie z nim, ale o nim. Czyżby posunęła się aż tak daleko? Łzy popłynęły jej po policzkach. „Mike…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz