- Znałeś ich? – zapytała Magdalena, biorąc do ust kanapkę. Nie chciała, żeby Alexander wiedział, jak bardzo boli ją to wspomnienie. – Znałeś Julka i jego ojca?
- Znałem… – odpowiedział i przysiadł się. Siedział chwilę zadumany, pogrążony we własnych myślach i jakby przygnębiony tym pytaniem. – Julian był naszym najmłodszym bratem. Nie wiedziałem, że go znałaś.
- Bratem – wyszeptała z niedowierzaniem. Kolejny brat. To nie mógł być przypadek. Ta rodzina zdawała się ją prześladować od najmłodszych lat. – Czy Nikołaj wiedział, że znałam Julka?
- Nie sądzę. Nie odzywał się do mnie od bardzo dawna, ale gdyby wiedział, powiedziałby mi o tym. Julian był naszym ulubieńcem. Stosunki z Nikołajem popsuły się właśnie po jego śmierci. Nie potrafił wybaczyć ojcu, że do tego dopuścił. Wówczas właśnie odsunął się od rodziny.
- Przecież byliście wówczas dziećmi…
- Ledwie mogę oddzielić czasy, kiedy byłem dzieckiem od tych, które pamiętam poprzez krew moich przodków. Nie wyglądam na swój wiek, Nikołaj też starzał się nieco wolniej niż zwykli mężczyźni. Kiedy urodził się Julek, obaj byliśmy już dorosłymi mężczyznami. Nikołaj podjął decyzję, że opuszcza rodzinę, ja zostałem.
- Ile masz lat?
- Powiedzmy, że pamiętam jeszcze dwóch poprzednich Strażników.
*
Alexander powiedział już Magdalenie to, co powinna wiedzieć. Więcej naprawdę nie musiała. Kiedy ten koszmar się skończy, będzie mogła odejść i zapomnieć. Alexander też nie musi wiedzieć wszystkiego. Fiodor obiecał Nataszy zachować tę tajemnicę i dotrzyma słowa. Jak zawsze. Poza nim zna ją jedynie i tylko częściowo Knut. Nie może dopuścić, żeby Alexander się dowiedział. Ta tajemnica pójdzie z nim aż do grobu.
*
- Masz dzieci, Alexandrze? – jedno niewinne pytanie, a zabolało jak kula armatnia wystrzelona prosto w serce.
- Nie…
- Dlaczego?
- Nie każdy może mieć dzieci, Magdaleno. Czasami…
- Przepraszam, myślałam, że wy wszystko możecie – poczuła się głupio. Nie chciała mu dopiec, ale nie wiedziała, jak zareagować. Pamiętała, jak rozmawiali z Nikołajem o dzieciach. Czuła wówczas, że dla niej nadszedł już czas, a mąż chciał jeszcze czekać. Mówił, że nie jest jeszcze gotowy, że są za młodzi. W jego wieku… Tymczasem miał syna, już nie tak małego syna. Kto wie, czy wcześniej już nie miał innych dzieci. Być może miał, tylko nie przeżyły do dzisiaj. Alexander natomiast nie posiadał potomstwa i widziała, że go to boli i jest mu z tym ciężko.
- Nikt nie może wszystkiego.
*
Skąd mógł wiedzieć, że to jego wina? Że to on nie może mieć dzieci, a nie jego żona? Winił ją za to, że mimo tylu lat małżeństwa nie dała mu potomka. Sonia się starzała, niedługo będzie musiał odejść – zanim się spostrzeże, że on nie posuwa się wiekiem, tak jak ona. Zanim ktokolwiek zauważy. Kochał ją, a jednak nie mógł jej wybaczyć, że nie dała mu syna. Albo chociaż córki – dziecka, któremu pewnego dnia przekaże całą swoją wiedzę.
Kniaź zbierał wojów. Zabierze się z nimi. Przynajmniej Sonia nie będzie cierpiała myśląc, że ją opuścił. Pomyśli, że zginął gdzieś w bitwie. Tak będzie dla niej lepiej. Chociaż tyle spokoju może jej dać. Za jakiś czas o nim zapomni i być może na stare lata znajdzie innego mężczyznę. On też za kilkadziesiąt lat zapomni. Ożeni się ponownie, założy rodzinę, tym razem spłodzi potomka.
*
- Minęło kilkaset lat, zanim dotarło do mnie, że wina leży po mojej stronie, a nie moich… – zastanawiał się, jak wiele chce jej powiedzieć. Z resztą teraz to już nie ma znaczenia. Magdalena wiedziała już tyle, że jedna informacja więcej czy mniej nie zrobi różnicy. Tylko od niego zależało, czy zechce się z nią dzielić swoją historią. Fiodor nie miał powodów, by protestować.
- Kobiet…
- Moich żon.
Tyle setek lat… Ile żon pochował? Od ilu odszedł? Ile kobiet musiało przez niego cierpieć i ile on sam musiał wycierpieć przez to, że one zawsze umierały, a on zostawał sam? Sam i bez dzieci. Teraz znów został sam na świecie, nie żyją również jego bracia. Z całej rodziny pozostał mu jedynie bratanek, Mike. I był w niebezpieczeństwie, a ona jeszcze się zastanawiała, czy mu pomóc.
- To kiedy zamierzasz złożyć Sarze kolejną wizytę?
- Przecież wiesz, że nie mogę, Magdaleno.
- Ty nie, ale ja mogę. Powiedz tylko, kiedy. Muszę sobie przemyśleć, co jej powiedzieć.
Wstał i ukłonił się. Nadal był rycerzem kniazia. Złożył mu przysięgę na wierność aż do śmierci. Jeszcze żył. Nie wiadomo, jak długo, ale jeszcze żył. I nie zamierzał łamać przysięgi. Choćby miała się już teraz ograniczać jedynie do pewnych gestów i zachowań czysto grzecznościowych, których nauczył się w zamku.
- Dziękuję, nigdy ci tego nie zapomnę.
*
Telefon Magdaleny zszokował Sarę, która nie spodziewała się, że tamta kobieta będzie jeszcze chciała z nią rozmawiać. Najbardziej zmartwiło ją to, że nie ma u niej Michaela. Minęła już cała doba odkąd był ostatnio widziany w szkole. Musi zadzwonić na policję i zgłosić zaginięcie. Chciała to zrobić natychmiast po rozmowie z Magdaleną, jednak zgodziła się poczekać na jej przyjazd.
Umówiły się na czwartą popołudniu. Poprosiła Paula, żeby pojechał zrobić większe zakupy, aby mogły porozmawiać bez świadków. Wolałaby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z żoną Nikołaja, ale teraz chodziło o bezpieczeństwo Michaela. Być może nawet o jego życie.
- Znałem… – odpowiedział i przysiadł się. Siedział chwilę zadumany, pogrążony we własnych myślach i jakby przygnębiony tym pytaniem. – Julian był naszym najmłodszym bratem. Nie wiedziałem, że go znałaś.
- Bratem – wyszeptała z niedowierzaniem. Kolejny brat. To nie mógł być przypadek. Ta rodzina zdawała się ją prześladować od najmłodszych lat. – Czy Nikołaj wiedział, że znałam Julka?
- Nie sądzę. Nie odzywał się do mnie od bardzo dawna, ale gdyby wiedział, powiedziałby mi o tym. Julian był naszym ulubieńcem. Stosunki z Nikołajem popsuły się właśnie po jego śmierci. Nie potrafił wybaczyć ojcu, że do tego dopuścił. Wówczas właśnie odsunął się od rodziny.
- Przecież byliście wówczas dziećmi…
- Ledwie mogę oddzielić czasy, kiedy byłem dzieckiem od tych, które pamiętam poprzez krew moich przodków. Nie wyglądam na swój wiek, Nikołaj też starzał się nieco wolniej niż zwykli mężczyźni. Kiedy urodził się Julek, obaj byliśmy już dorosłymi mężczyznami. Nikołaj podjął decyzję, że opuszcza rodzinę, ja zostałem.
- Ile masz lat?
- Powiedzmy, że pamiętam jeszcze dwóch poprzednich Strażników.
*
Alexander powiedział już Magdalenie to, co powinna wiedzieć. Więcej naprawdę nie musiała. Kiedy ten koszmar się skończy, będzie mogła odejść i zapomnieć. Alexander też nie musi wiedzieć wszystkiego. Fiodor obiecał Nataszy zachować tę tajemnicę i dotrzyma słowa. Jak zawsze. Poza nim zna ją jedynie i tylko częściowo Knut. Nie może dopuścić, żeby Alexander się dowiedział. Ta tajemnica pójdzie z nim aż do grobu.
*
- Masz dzieci, Alexandrze? – jedno niewinne pytanie, a zabolało jak kula armatnia wystrzelona prosto w serce.
- Nie…
- Dlaczego?
- Nie każdy może mieć dzieci, Magdaleno. Czasami…
- Przepraszam, myślałam, że wy wszystko możecie – poczuła się głupio. Nie chciała mu dopiec, ale nie wiedziała, jak zareagować. Pamiętała, jak rozmawiali z Nikołajem o dzieciach. Czuła wówczas, że dla niej nadszedł już czas, a mąż chciał jeszcze czekać. Mówił, że nie jest jeszcze gotowy, że są za młodzi. W jego wieku… Tymczasem miał syna, już nie tak małego syna. Kto wie, czy wcześniej już nie miał innych dzieci. Być może miał, tylko nie przeżyły do dzisiaj. Alexander natomiast nie posiadał potomstwa i widziała, że go to boli i jest mu z tym ciężko.
- Nikt nie może wszystkiego.
*
Skąd mógł wiedzieć, że to jego wina? Że to on nie może mieć dzieci, a nie jego żona? Winił ją za to, że mimo tylu lat małżeństwa nie dała mu potomka. Sonia się starzała, niedługo będzie musiał odejść – zanim się spostrzeże, że on nie posuwa się wiekiem, tak jak ona. Zanim ktokolwiek zauważy. Kochał ją, a jednak nie mógł jej wybaczyć, że nie dała mu syna. Albo chociaż córki – dziecka, któremu pewnego dnia przekaże całą swoją wiedzę.
Kniaź zbierał wojów. Zabierze się z nimi. Przynajmniej Sonia nie będzie cierpiała myśląc, że ją opuścił. Pomyśli, że zginął gdzieś w bitwie. Tak będzie dla niej lepiej. Chociaż tyle spokoju może jej dać. Za jakiś czas o nim zapomni i być może na stare lata znajdzie innego mężczyznę. On też za kilkadziesiąt lat zapomni. Ożeni się ponownie, założy rodzinę, tym razem spłodzi potomka.
*
- Minęło kilkaset lat, zanim dotarło do mnie, że wina leży po mojej stronie, a nie moich… – zastanawiał się, jak wiele chce jej powiedzieć. Z resztą teraz to już nie ma znaczenia. Magdalena wiedziała już tyle, że jedna informacja więcej czy mniej nie zrobi różnicy. Tylko od niego zależało, czy zechce się z nią dzielić swoją historią. Fiodor nie miał powodów, by protestować.
- Kobiet…
- Moich żon.
Tyle setek lat… Ile żon pochował? Od ilu odszedł? Ile kobiet musiało przez niego cierpieć i ile on sam musiał wycierpieć przez to, że one zawsze umierały, a on zostawał sam? Sam i bez dzieci. Teraz znów został sam na świecie, nie żyją również jego bracia. Z całej rodziny pozostał mu jedynie bratanek, Mike. I był w niebezpieczeństwie, a ona jeszcze się zastanawiała, czy mu pomóc.
- To kiedy zamierzasz złożyć Sarze kolejną wizytę?
- Przecież wiesz, że nie mogę, Magdaleno.
- Ty nie, ale ja mogę. Powiedz tylko, kiedy. Muszę sobie przemyśleć, co jej powiedzieć.
Wstał i ukłonił się. Nadal był rycerzem kniazia. Złożył mu przysięgę na wierność aż do śmierci. Jeszcze żył. Nie wiadomo, jak długo, ale jeszcze żył. I nie zamierzał łamać przysięgi. Choćby miała się już teraz ograniczać jedynie do pewnych gestów i zachowań czysto grzecznościowych, których nauczył się w zamku.
- Dziękuję, nigdy ci tego nie zapomnę.
*
Telefon Magdaleny zszokował Sarę, która nie spodziewała się, że tamta kobieta będzie jeszcze chciała z nią rozmawiać. Najbardziej zmartwiło ją to, że nie ma u niej Michaela. Minęła już cała doba odkąd był ostatnio widziany w szkole. Musi zadzwonić na policję i zgłosić zaginięcie. Chciała to zrobić natychmiast po rozmowie z Magdaleną, jednak zgodziła się poczekać na jej przyjazd.
Umówiły się na czwartą popołudniu. Poprosiła Paula, żeby pojechał zrobić większe zakupy, aby mogły porozmawiać bez świadków. Wolałaby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z żoną Nikołaja, ale teraz chodziło o bezpieczeństwo Michaela. Być może nawet o jego życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz